Tegoroczny Knižní festival – literackie święto w Ostrawie, w którym wzięłam udział już po raz drugi – pokazał mi, że nawet w trudnych czasach potrzebujemy literatury. I to niekoniecznie literatury lekkiej, łatwej i przyjemnej.
Mój wyjazd na festiwal w Ostrawie był możliwy dzięki Waszemu wsparciu na Patronite – ta relacja powstała więc także dzięki Wam. Dziękuję, że mnie wspieracie.
Twarzą tegorocznego festiwalu, który odbył się w dniach 3 i 4 marca, była Karin Lednická – autorka m.in. bestsellerowego, niestety niedostępnego jeszcze w polskim przekładzie cyklu Šikmý kostel [Krzywy kościół], którego akcja rozgrywa się na przestrzeni wielu lat na pograniczu czesko-polskim.
„Żeby zrozumieć to, co dzieje się dziś, potrzebujemy spojrzeć wstecz. Coraz lepiej to rozumiemy. Może dlatego moje książki są tak chętnie czytane” – mówiła pisarka w piątkowej rozmowie (z Alešem Cibulką dla radia Dvojka) w odpowiedzi na pytanie, jak tłumaczy sobie fenomen własnej popularności. Wojna w Ukrainie prawdopodobnie nasili podobne czytelnicze trendy – pokazała nam bowiem, że historia nieustannie się powtarza.
Dopytywana o swój warsztat twórczy, Lednická stwierdziła, że tematy swoich książek wybiera nie według tego, co jej się podoba, a co wydaje jej się ważne; pisanie traktuje więc jako rodzaj misji, której celem jest przypominanie o ludziach, historiach i regionach, które zginęły gdzieś w odmętach dziejów. Pracując nad książką, pisze codziennie, nie miewa pisarskich bloków (co, dodała, być może wyniosła ze swojej pracy dziennikarskiej, gdzie dostawało się temat – i po prostu trzeba było go opisać), przy czym tworzenie literatury faktu przychodzi jej dużo łatwiej niż beletrystyki – nie musi bowiem głowić się, jak wpleść cały zgromadzony wcześniej materiał faktograficzny w fabułę; pozbywanie się nadmiaru informacji to dla niej najbardziej bolesny etap procesu pisania – wszystko bowiem wydaje jej się ciekawe i warte uwagi.
Karin Lednická w rozmowie z Alešem Cibulką. |
Zapytana o to, kiedy czytelnicy mogą liczyć na trzeci, finałowy tom jej Šikmego kostela – pytanie to słyszy dziś ponoć bez przerwy, nawet od przechodniów zaczepiających ją na ulicy – odparła, że niestety na pewno nie w tym roku, ta część cyklu wymaga bowiem od niej najwięcej czasu i energii. Uchyliła natomiast rąbka tajemnicy, jakimi tematami zajmie się być może po ukończeniu trylogii – podobno chodzi jej po ostatnio po głowie trudna sytuacja młodych w dzisiejszych czasach, mnogość wyborów, jakie muszą podejmować, i chciałaby napisać o tym.
Lednická & Tučková: ocalić od zapomnienia
W sobotę Lednická pojawiła się na festiwalowej scenie raz jeszcze, tym razem w towarzystwie Kateřiny Tučkovej. Autorki zostały zaproszone do wspólnej debaty, ponieważ obie zwyciężyły w tegorocznej ankiecie „Deníka N“ (Tučková z Bílą Vodą w kategorii literatury pięknej, Lednická z Životicami – w kategorii literatury faktu), ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że tworzą wyjątkowo zgrany duet, bo zarówno wybór tematów, jak i twórcze motywacje oraz sposób pracy nad tekstem obu pisarek są bardzo zbliżone.
Rozmowa tylko to potwierdziła – obydwie poruszają w swoich dziełach tematykę historyczną, obydwie wyciągają różne opowieści z zapomnienia, obydwie też w związku z tematami swoich utworów mierzyć się muszą z negatywnymi komentarzami niektórych odbiorców (choć Tučková przyznała, że po burzliwej dyskusji wokół Wypędzenia Gerty Schnirch jest mile zaskoczona odbiorem Bílej Vody – ponoć 99% wiadomości, jakie otrzymuje od czytelników, to pozytywne głosy).
Karin Lednická i Kateřina Tučková w rozmowie z Lenką Vrtiškovą Nejezchlebovą. |
Obydwie też wierzą, że literatura ma jeszcze siłę coś zmieniać. Nawet jeśli na niewielką skalę – Lednická mówiła o reakcjach niektórych swoich czytelników, którzy donosili, że dzięki jej książkom lepiej zrozumieli historię swojej rodziny lub swojego regionu. Tučková dodała, że literatura daje wgląd w emocje uczestników zdarzeń, dzięki czemu poznajemy historię na zupełnie innym poziomie niż w przypadku książek historycznych czy tekstów dziennikarskich.
Emocje są dla obu autorek kluczowe – zapytane o to, czy zastanawiają się, jak zachowałyby się w tak dramatycznych sytuacjach, w jakich stawiają swoje bohaterki, odpowiadają zgodnie, że oczywiście; muszą być bowiem ze swoimi bohaterkami bezustannie, na jakimś poziomie przeżywać to, co one. Lednická podkreśliła też, jak ważna jest dla niej znajomość ducha danego miejsca. Spektakl Krzywy kościół na podstawie jej powieści, wystawiony na Scenie Polskiej Teatru Cieszyńskiego, ocenia wysoko także dlatego, że jest dziełem ludzi „stela”, którzy tego ducha dobrze rozumieją.
Pewnym przedłużeniem tego tematu był wątek różnic między poszczególnymi narodami słowiańskimi, a nawet przedstawicielami jednego narodu zamieszkującymi różne części kraju. Lednická podkreślała, że mieszkańcy południa Czech prezentują różne krzywdzące przekonania na temat regionu przy granicy z Polską, o którym pisze w swoich książkach. Tučková natomiast niedawno dowiedziała się, że realizacja słowackiego spektaklu na podstawie Bílej Vody została tymczasowo wstrzymana „z powodów ideowo-koncepcyjnych”; nie wie jeszcze dokładnie, o co chodzi, ale może być to sygnał, że stawiająca w krytycznym świetle Kościół opowieść, która spotyka się z pozytywnym odzewem w Czechach, w Słowacji jest już odbierana zupełnie inaczej.
Przerwa na kawę. |
Spotkanie z dwiema najpopularniejszymi czeskimi pisarkami przyciągnęło oczywiście liczną widownię, więc nie brakowało i pytań z publiczności. Jedno z nich dotyczyło ulubionych pisarzy obu gościń i tu Tučková – obok Ludmiły Ulickiej, Sofi Oksanen i Swietłany Aleksijewicz – wymieniła Olgę Tokarczuk. Dodała, że Księgi Jakubowe to książka niezwykła i głęboka, bogata w informacje, które wspaniale wplecione są w opowieść, dzięki czemu chłonąć ją można długo i z przyjemnością. Lednická dorzuciła Remarque’a i Doktora Żywago. Obie natomiast podkreśliły, że uwielbiają czytać – i że najbardziej cieszą się na trzy godziny, które spędzą już wkrótce z książką w pociągu. 😊
Najazd barbarzyńców i czeska ryba psująca się od głowy
Częścią programu ostrawskiego festiwalu był też, jak w roku poprzednim, cykl debat społeczno-politycznych na scenie Voices of Freedom & Deník N. Tak jak w zeszłym roku, wzięłam udział w większości z nich. Tylko czy był to dobry pomysł? Dyskusje dość mocno mnie przygnębiły.
Sama jednak jestem sobie winna, bo tematy dość jasno zapowiadały, czego można się spodziewać. Piątkowa debata podsumowywała rok wojny w Ukrainie, w sobotę natomiast rozmawiano o tym, czy czeskim społeczeństwem rządzi nienawiść i na jakie zmiany w Czechach można liczyć wraz ze zmianą prezydenta (zaprzysiężenie Petra Pavla odbędzie się w Pradze już za trzy dni, 9 marca).
Goście debaty pierwszej, rosyjska dziennikarka Ekaterina Kanakova i czeski dziennikarz rosyjskiego pochodzenia Alexandr Mitrofanov, gorzkim śmiechem skwitowali pytanie moderatora, gdzie można doszukiwać się nadziei w obecnej wojennej sytuacji. Mitrofanov stwierdził, że zwycięstwo Rosji byłoby współczesnym najazdem barbarzyńców – wtargnięciem na nasze ziemie świata innego niż wszystko to, co znamy. Władający nim Putin jest jak ten mały, pełen złości człowiek z opowiadań Dostojewskiego, któremu wydaje się, że wszyscy mają się lepiej niż on; ale jest to też mały, pełen złości człowiek, który ma dostęp do broni atomowej i mówi jasno, że nie pozwoli, by ten świat istniał dalej bez Rosji. Czego możemy się więc spodziewać? Barbarzyńskich hord albo apokalipsy.
Debata Rok Putinovy války na Ukrajině [Rok wojny Putina w Ukrainie]. |
Debata poświęcona nienawiści w czeskim społeczeństwie była częściowo powiązana z tą wojenną – bo przecież nienawiść dotyka dziś też ukraińskich uchodźców. Ale także: kobiety, osoby chore, starsze, niepełnosprawne, nieheteronormatywne, wyglądające lub zachowujące się w jakikolwiek sposób inaczej… Lista jest długa. „Wszyscy jesteśmy jakąś mniejszością” – wybrzmiało w pewnym momencie w trakcie dyskusji.
W rozmowie udział wzięli Šárka Homfray – prawniczka i redaktorka książki Proč jsme tak naštvané [Dlaczego jesteśmy tak wściekłe] o sytuacji kobiet w Czechach, Klára Šimáčková Laurenčíková – pełnomocniczka rządu ds. praw człowieka oraz Filip Titlbach – dziennikarz „Deníka N“ i autor publikacji Byli jsme tu vždycky [Byliśmy tu zawsze] – zbioru rozmów z osobami queer. Titlbach podzielił się między innymi wstrząsającym doświadczeniem, jakim była dla niego wizyta w Bratysławie w październiku ubiegłego roku, zaraz po zabójstwie przed tamtejszym klubem Matúša i Juraja, dwóch przedstawicieli społeczności LGBT+. Stwierdził też, że choć sytuacja w Czechach jest lepsza niż wszędzie „na wschód” – w Rosji, Słowacji czy Polsce 😉 – to kluczowa jest tu różnica między tolerowaniem a respektowaniem; Czesi są mistrzami tolerowania (czyli podejścia pt. „nie będziemy was prześladować, ale zejdźcie nam z oczu”).
Debata Hýbe českou společností nenávist? [Czy czeskie społeczeństwo trawi nienawiść?]. |
Jak stwierdzili uczestnicy dyskusji, to przejaw silnego indywidualizmu oraz braku empatii, będących w dużej mierze spadkiem po czasach reżimu komunistycznego. Większość z nas dorastała w czasach, gdy odmiennością się gardziło; nic więc dziwnego, że tak trudno jest nam się otworzyć. Trzeba jednak pracować nad tym już tu i teraz, nie czekając, aż dorośnie młode pokolenie, i reagować nawet na najdrobniejsze przejawy agresji – to, co dzieje się wokół nas pokazuje, że pisząc komentarze w internecie też możemy mieć wpływ na czyjeś życie, że nawet humor nie jest do końca niewinny i że od słów bardzo łatwo przejść do czynów.
„Ryba psuje się od głowy” – padło też w trakcie dyskusji i tym sposobem uwagę zwrócono na skandaliczne nieraz wypowiedzi czeskich polityków oraz ich zupełny brak refleksji i zmiany zachowania po zamachu w Bratysławie. A ja mogę dzięki temu płynnie przejść do debaty trzeciej – która, choć zatytułowana była Co zmieni się wraz z nowym prezydentem?, okazała się raczej podsumowaniem prezydentury ustępującego właśnie Miloša Zemana. 😉 Zaproszeni do rozmowy politolożka Lenka Hrbková, politolog Lubomír Kopeček oraz szef „Deníka N“ Ján Simkanič stwierdzili, że swoimi wystąpieniami publicznymi Zeman mocno przyczynił się do obecnych podziałów w czeskim społeczeństwie – konfrontacji, etykiet, ataków retorycznych. Tak, jak Zuzana Čaputová w roli prezydentki buduje pozytywny przekaz dla słowackiego społeczeństwa, tak Miloš Zeman przez ostatnią dekadę – a nawet wcześniej, bo przecież zaczęło się to jeszcze zanim został prezydentem – dawał społeczeństwu czeskiemu jak najgorszy przykład, który prowadzić mógł do radykalnych postaw. „Na szczęście jednak jesteśmy w Czechach, tu się nie strzela na politycznych mityngach” – skwitował Kopeček.
Debata Co se změní s novým prezidentem? [Co zmieni się wraz z nowym prezydentem?]. |
Fakt, że przyszły prezydent Czech jest umocowany w NATO i ma pozytywną orientację względem Zachodu zdaniem uczestników debaty daje nadzieję na nadchodzące trudne czasy, gdy nie obejdziemy się bez poszanowania praw człowieka oraz silnego zakotwiczenia w zachodnich, demokratycznych strukturach. Wiele zależeć będzie jednak od siły pozostałych politycznych aktorów – w kontekście możliwego zwycięstwa ANO w wyborach dyskutowana była też możliwość rządów Babiša „z tylnego siedzenia” (czyli modelu rządów podobnego do tego, który istnieje dziś w Polsce).
Szwecja i Polska, menstruacja i literackie histerie
Reszta wydarzeń, w których wzięłam udział na tegorocznym Knižním festivalu, były to spotkania autorskie lub poświęcone konkretnym publikacjom. Honza Vojtíšek z wydawnictwa Golden Dog opowiedział o zestawionej przez siebie antologii Polské noční můry [Polskie koszmary], przybliżając przy okazji krótko historię polskiego literackiego horroru. Podkreślił, że polski horror jest dużo bardziej rozwinięty niż czeski – czego przyczyną, jak powiedział mi później w trakcie rozmowy na stoisku wydawnictwa, mogą być silniejsze wpływy zachodnie w Polsce jeszcze w czasach poprzedniego ustroju – wspólnym ich mianownikiem jest jednak ponoć humor i ironia. 😊 I choć wśród moich lektur horror nie pojawia się zbyt często, słuchałam z zainteresowaniem, a po spotkaniu kupiłam prezentowaną antologię.
Honza Vojtíšek prezentuje antologię polskiego horroru wydaną w Czechach. |
Bardzo ciekawe – i trochę poruszające – było też dla mnie spotkanie z Karolíną Zoe Meixnerovą, autorką książki Průvodce literární hysterií 19. století [Przewodnik po literackiej histerii XIX wieku] i instagramerką od kilku lat popularyzującą w sieci klasyczną czeską literaturę. Poruszające – bo Meixnerová opowiadała też o tym, jak silny opór niektórych środowisk musi przełamywać jako popularyzatorka i jak bardzo niektórzy eksperci od literatury, preferujący bardziej tradycyjne podejście do jej nauczania, próbują jej dopiec. Nie tylko zresztą eksperci – autorka przyznała, że długo walczyła z niechęcią własnej mamy; wszystko zmieniło się dopiero po wielkiej scenie ze łzami, kiedy to matka Zoe postanowiła dać szansę działalności córki i zaczęła ją oglądać, a dziś należy już do największych fanek.
Karolína Zoe Meixnerová w rozmowie z Zuzaną Špringlovą. |
Festiwalową sobotę rozpoczęłam od spotkania z twórczyniami spektaklu Dvě čárky [Dwie kreski], którego nie widziałam, ale to, o czym mówiły, bardzo mnie zaciekawiło. Artystki Tereza Agelová, Anna Bangoura i Karolína Hýsková zwracały uwagę, że takie tematy jak menstruacja, aborcja czy antykoncepcja na scenach czeskich teatrów praktycznie nie istnieją; ich spektakl stara się zwrócić uwagę na te kwestie i robi to z perspektywy kobiecej, ale wchodząc z mężczyznami w dialog, pytając o ich opinię. Powstał więc po to, by przybliżyć mężczyznom kobiecy świat, przełamać bariery narzucane nam już na lekcjach WDŻ w szkole, ale i ośmielić kobiety, by same o tym świecie więcej mówiły.
Autorka sztuki Dvě čárky Tereza Agelová (w środku) oraz aktorki Anna Bangoura (po lewej) i Karolína Hýsková. |
Moje ciągoty kulturoznawcze sprawiły, że wylądowałam też na wydarzeniu poświęconemu literaturze szwedzkiej i jej czeskim przekładom – Století staříci, upíři a vrazi – švédské recepty na literární bestsellery [Stulatkowie, wampiry i mordercy – szwedzkie przepisy na literackie bestsellery]. Spotkanie zainaugurował ambasador Szwecji, Fredrik Joergensen, który podkreślił, że Szwedów i Czechów łączy nie tylko miłość do hokeju 😉 ale również podobne podejście do natury, zwierząt domowych czy ogólnie życia codziennego. Dyskutujący później tłumacze Martin Severýn i Hana Švolbová podkreślali też, że Szwedów i Czechów łączy podobne poczucie humoru (zbliżone ponoć mają również Francuzi) oraz odważne poruszanie trudnych tematów, takich jak śmierć, w literaturze dziecięcej (czeskim przykładem może być np. Nawet myszy idą do nieba Ivy Procházkovej; w Polsce jednak jesteśmy chyba pod tym względem bardzo do tyłu).
Hana Švolbová i Martin Severýn w rozmowie o szwedzkiej literaturze. |
Mocno warsztatowe natomiast – i z tego względu trochę mniej dla mnie ciekawe, choć słuchało się przyjemnie – było natomiast spotkanie z Karin Krajčo Babinską, reżyserką, która od pewnego czasu próbuje swoich sił również w pisarstwie i, jak przyznała w trakcie rozmowy na festiwalu, pochłania ją ono obecnie bardziej niż film, ponieważ daje więcej twórczej swobody. Autorka opowiadała o życiu w domu z trzema psami, kotem, koniem i dwunastoma żółwiami, o tym, jak testuje swoje teksty na mężu – znanym aktorze i muzyku, Richardzie Krajčo – oraz co sama najchętniej czyta (jej ulubiony autor to Michael Cunningham).
Karin Krajčo Babinská w rozmowie z Petrem Kubalą. |
Na Knižní festival przyjeżdżam ze względu na dyskusje i rozmowy, dlatego nie spędziłam zbyt wiele czasu przy targowych stoiskach, skusiłam się jednak na zakup trzech pozycji – wspomnianej już antologii polskiego horroru oraz dwóch publikacji wydawnictwa „Deníka N“: Abych nezapomněl [By nie zapomnieć] Lukáša Prchala, zapisków z pierwszych kilkudziesięciu dni inwazji Rosji na Ukrainę, oraz Hledání českého příběhu [W poszukiwaniu czeskiej opowieści], zbioru tekstów poświęconych temu wszystkiemu, co ukształtowało czeskie społeczeństwo w ostatnich dekadach (wśród autorów są m.in. Adam Michnik oraz socjolog i pisarz Stanislav Biler, o którego powieści Destrukce pisałam niedawno na Skarbach). Z dworcowej księgarni w Ostrawie przywiozłam natomiast album Stálo to za to?, czyli zbiór rozmów Vladimíra Kučery i Karla Kučery przeprowadzonych przy okazji setnej rocznicy powstania Czechosłowacji (wśród rozmówców m.in. Kateřina Tučková oraz dyrektor Instytutu Polskiego w Pradze, Maciej Ruczaj). Był przeceniony o połowę, szkoda było nie kupić.
Przy okazji każdej wizyty w Czechach kupuję też sporo prasy wszelakiej, a do tego jestem zbieraczką – na imprezach targowych namiętnie zbieram wszystkie foldery, pisma i zakładki dostępne za darmo. Ostatecznie więc z Ostrawy przywiozłam taką górę papierzysk wszelakich.
Mimo dość dołującego przesłania części festiwalowych spotkań oraz własnej fizycznej niedyspozycji (na festiwal pojechałam z bólem gardła i katarem), imprezę uznaję za udaną – tym bardziej, że była też okazją do kilku spotkań towarzyskich (Czechosfera, Čeština s knihou – pozdrawiam!).
Wniosek? Czytajmy. Czytajmy, by rozumieć, czytajmy, by oswoić, czytajmy nawet jeśli świat ma się za chwilę skończyć. I taki mam zamiar.
***
Więcej informacji o festiwalu znajdziecie na jego stronie.
Chetnie wybrałabym sie na takie spotkanie..
OdpowiedzUsuńNastępna edycja za rok, i jest już nawet termin – 1 i 2 marca 2024. :)
UsuńZatem Karin Lednická awansowała do grona najpopularniejszych czeskich pisarek, a w Polsce jeszcze żadna jej książka się nie ukazała... Oczywiście Krzywy Kościół to dla mnie absolutny must read. Powieści historyczne (a raczej takie, które pisane są współcześnie, ale dotykają, odkrywają to co zapomniane, opierają się czy powołują na historyczne źródła) są dla mnie o wiele ciekawsze niż te dziejące się we współczesnych czasach. Upływ czasu pozwala spojrzeć na ludzkie historie z pewnego dystansu, a równocześnie czuć w nich (przynajmniej w tych, które znam) - pasję, fascynację autora jakąś postacią, miejscem, zjawiskiem, okresem. Mnie również pasjonuje wszystko co związane z tworzeniem, pisaniem, odkrywaniem - uwielbiam podpatrywać warsztat pisarski, pytać o powód fascynacji, przyglądać się źródłom. Na obie zatem książki wyczekuję z wielkim zainteresowaniem (a na książki polskich autorek raczej nie - nie wiem dlaczego).
OdpowiedzUsuńAwito, co do „Krzywego kościoła“ doszły mnie słuchy, że przeszkodą na drodze do polskiego wydania książki są dość duże wymagania autorki względem przekładu. Co potwierdza moje ogólne wrażenie, że jest absolutną perfekcjonistką, która lubi mieć wszystko pod kontrolą.
UsuńNie jesteś – jak pokazuje sukces czytelniczy Lednickiej czy Tučkovej – jedyną, która lubi zanurzać się w świecie powieści historycznych. Mnie ten szał na historyczność literatury trochę zaskakuje, ale być może jest to logiczne, może współczesności mamy tak wiele w publicystyce, że jesteśmy tym trochę zmęczeni i w świecie literatury wolimy już dla odmiany uciec w inne czasy.