„Fakty nie interesują ludzi. Tylko opowieść” – to zdanie w różnej formie powracało na wielu wydarzeniach tegorocznego festiwalu literackiego Inverze. Czy w dzisiejszych niełatwych czasach możemy więc zmieniać świat na lepsze przy pomocy opowieści?
Mój wyjazd do Ostrawy na festiwal Inverze 2023 był możliwy dzięki Waszemu wsparciu na Patronite – ta relacja powstała więc także dzięki Wam. Dziękuję, że mnie wspieracie.
Rozpiętość tematyczna była, jak już przystało na ten ostrawski festiwal, spora – oprócz, rzecz jasna, literatury, mowa była m.in. o prawach kobiet, realiach świata dziennikarskiego, problemach czeskiego społeczeństwa czy społeczności romskiej. Po raz kolejny już miałam okazję wziąć udział w tym wydarzeniu kulturalnym – i przychodzę z relacją!
Brutalna rzeczywistość
W trakcie niedawnej burzliwej dyskusji wokół czeskiej premiery nowej książki Aleny Mornštajnovej poruszany był m.in. wątek inspiracji autentycznymi historiami. Bohaterka pierwszego festiwalowego spotkania, na którym pojawiłam się jako słuchaczka, Simona Bohatá (autorka m.in. recenzowanej przeze mnie powieści Všichni sou trapný; niestety żadna z jej książek nie jest jeszcze dostępna po polsku) otwarcie przyznała, że wszystkie jej teksty czerpią inspirację z życia – nawet te najbardziej nieprawdopodobne, jak opowieści o kazirodztwie czy despotycznej matce. Zawsze jednak łagodzi nieco kontury, ponieważ rzeczywistość często okazuje się aż zbyt nieprawdopodobna (i tak na przykład pierwowzór wspomnianej despotycznej matki, występującej w jednym z opowiadań z prezentowanego w trakcie spotkania zbioru Zbabělí hrdinové [Tchórzliwi bohaterzy], był ponoć jeszcze okrutniejszy). Fakty a opowieść.
Spotkanie z Simoną Bohatą |
Fakty nie interesują ludzi, tylko opowieść – i dlatego właśnie kolejna gościni festiwalu Inverze, prawniczka i aktywistka Šárka Homfray, postanowiła popularyzować ważne dla siebie tematy, związane z pozycją kobiet w społeczeństwie, wplatając fakty w poruszające ludzkie historie. Ukoronowaniem jej działalności jest wydana niedawno książka Proč jsme tak naštvané? [Dlaczego jesteśmy takie wściekłe?] (niedostępna po polsku, a i po czesku niestety w dość zaporowej cenie).
Książka – powstała także z poczucia braku, tj. w związku z faktem, że w Czechach literatura feministyczna praktycznie nie istnieje – zdaniem samej autorki zrobiła sporo dobrego, uświadamiając kobietom, że w wielu przypadkach problem nie jest z nimi, a z systemem. Ale ma poczucie, że jej realny wpływ na rzeczywistość jest niewielki.
Spotkanie z Šárką Homfray |
Jak więc zmienić system? Jedną z opcji jest polityka, ale nie można oczekiwać od wszystkich, że pójdą tą drogą – nie każdy ma do tego predyspozycje. Homfray marzy się strajk kobiet jak w Islandii w 1975 roku, jednak nie wierzy, że czegoś takiego dożyje. „Trudno sobie wyobrazić, by kobiety w Czechach choćby na dwie godziny przestały gotować” – skwitowała gorzko.
Dziennikarska wrażliwość i barcelońskie squaty
Pewną zmianę w świadomości kobiet wywołała również książka Novinářky [Dziennikarki] będąca zbiorem wywiadów Lindy Bartošovej, wieloletniej moderatorki czeskiej telewizji obecnie związanej z portalem Aktuálně.cz, z jej koleżankami po fachu. Dla Bartošovej rozmowy te były przede wszystkim okazją, by spytać je, „jak same to wszystko znoszą” – ale też stworzyć przestrzeń do mówienia o momentach słabości, które miewa każda kobieta związana z mediami w Czechach, i promować nowe podejście do pracy w tej branży, oparte na wrażliwości.
Spotkanie z Lindą Bartošovą |
Czeskie media dziennikarka opisuje jako małe środowisko przyciągające osoby z dużym ego, stąd też konieczność rozpychania się w nich łokciami. Pracując dla ČT, czuła to szczególnie wyraźnie i w pewnym momencie zaczęła mieć wrażenie, że staje się człowiekiem, jakim być nie chce – dlatego podjęła decyzję o odejściu. Ograniczało ją też to, że jako moderatorka telewizyjna nie zawsze mogła reagować zgodnie z tym, co czuła – jako przykład podała wywiad z członkiem prezydium policji, który oznajmił, że większość kobiet „wymyśla sobie gwałt”. Obecnie ma większą wolność komentowania różnych zjawisk (co jednak nierzadko pociąga za sobą falę negatywnych komentarzy – o tym Bartošová mówiła niedawno w debacie „Respektu” z udziałem również Apoleny Rychlíovej i Andrei Procházkovej; o debacie zamierzam jeszcze pisać).
Tymczasem w świecie literackim zawrzało ostatnio w związku z ogłoszoną w mediach społecznościowych wizytą Gerarda Depardieu w Bibliotece Milana Kundery – i od tego wątku zaczął się nagrywany na żywo na festiwalu Inverze odcinek literackiego podcastu TL;DR Evy Klíčovej i Jana Bělíčka. By dodać sprawie pieprzu, Klíčová zacytowała dawną wypowiedź francuskiego aktora, w której podziwiał on Rosję za demokrację, a Putina porównywał do Jana Pawła II. Gość, którym rzeczywiście może jednak lepiej się nie chwalić…
Nagranie podcastu TL;DR live |
W dalszej części podcastu tradycyjnie omawiane były wybrane nowe tytuły na czeskim rynku – tym razem były to Prokletý, kdo přichází [Przeklęty, kto tu wchodzi] Báry Bažantovej – niszowa pozycja o życiu w barcelońskich squatach, której recepcja w sieci ograniczyła się ponoć do facebookowego posta Petry Hůlovej (a i jego jako żywo nie mogę odnaleźć) – oraz poemat Na cvičisti. Bojiště [Na placu ćwiczeń. Pole bitwy] Daniela Hradeckiego, goszczącego na Inverzi dzień wcześniej (osobnej relacji z tego spotkania nie piszę, bo w moim odczuciu show pisarza był równie nieśmieszny i pozbawiony polotu, co jego pisanie).
„Topolowska wizja postsowieckiej postapokaliptycznej przestrzeni” – stwierdziła Klíčová na temat pierwszej z omawianych pozycji. W przypadku drugiej zaś twórcy podcastu mówili o obsesji literaturą Hradeckiego, „wolnym biegu mózgu”, metodzie surrealistycznej i spojrzeniu w jednym kierunku – wstecz, a także o silnym zakorzenieniu w regionie Mostu, skąd poeta pochodzi.
Macierzyństwo, rap i literatura
Wrażenia z sobotniego spotkania z Klárą Vlasákovą (kolejną autorką niestety nieznaną jeszcze w Polsce) wokół jej nowej książki Těla [Ciała] uzupełniłam sobie lekturą wywiadu z pisarką, opublikowanego w najnowszym numerze pisma „Heroine”. W obu rozmowach autorka podkreślała, że w odróżnieniu od wielu literatów, twierdzących, że nie zaprzątają sobie głowy czytelnikiem, ona sama bardzo wiele myślała o tym, dla kogo tak naprawdę jest jej książka. Okazało się jednak, że tekst przemawia do wszystkich pokoleń, a jedna z czytelniczek dała go chłopakowi, z którym zaczęła się spotykać, by lepiej zrozumiał kobiety. „Pomyślałam, że to świetny pomysł, zaczynać związek w ten sposób – od listy lektur, które pomagają lepiej nas zrozumieć” – śmiała się pisarka.
Spotkanie z Klárą Vlasákovą |
Vlasáková opowiadała też m.in. o tym, jak jej własne doświadczenie macierzyństwa wpłynęło na kształt książki (która powstawała przed porodem i po nim). Sama mówi, że powieść – choć w jej centrum jest relacja między matką a dorosłą już córką – nie jest o fenomenie rodziny, ale porusza trudny temat więzi, oczekiwań, które na siebie nakładamy, i trudności z wzajemnym zrozumieniem. Wspomniała tu o filmie Aftersun Charlotte Wells – że tak zostało to w nim pokazane, naszych rodziców jesteśmy w stanie zrozumieć dopiero po czasie; na tym etapie życia, gdy jesteśmy z nimi w najściślejszej relacji, jesteśmy zbyt skupieni na sobie.
W przerwach rozmowy autorka czytała fragmenty swojej powieści. I tak jak zwykle w trakcie głośnego czytania mam problem ze skupieniem się i niecierpliwie czekam na dalszy ciąg rozmowy – tak tu naprawdę wciągnęłam się w tekst i byłam pod dużym wrażeniem zaprezentowanych fragmentów. Na pewno będę chciała przeczytać Těla w całości.
Poetka Anna Beata Háblová, którą znać możecie z antologii Sąsiadki, prezentowała zaś w Ostrawie swoją pierwszą książkę prozatorską – powieść Směna [Zmiana]. Fragmenty tej powieści – opowiadającej o artystce, która z powodów finansowych zaczyna pracować na kasie w supermarkecie – tłumaczone przez Agatę Wróbel w ramach programu CELA, prezentowane były w Polsce na zeszłorocznym Festiwalu Conrada.
Spotkanie z Anną Beatą Háblovą |
Háblová mówiła o rezydencjach literackich (m.in. legendarnym już domku dla pisarzy w Broumovie), o tym, dlaczego postanowiła przerzucić się na prozę (bo lubi wyzwania) oraz o swojej zapoczątkowanej niedawno karierze raperki – w duecie z Martinem Kyšperskim z zespołu Květy (i dostaliśmy nawet sceniczną próbkę jej możliwości!). Mowa była też o wychowaniu w konserwatywnej katolickiej rodzinie, które ukształtowało jej życiową drogę – sprawiło, że mimo swoich pasji i obracania się w środowisku artystów nie wybrała studiów artystycznych, a postawiła na bardziej pragmatyczną architekturę.
Pod skrzydłami alfa samców
Zdanie na temat faktów, które nie interesują ludzi, padło też w debacie z udziałem redaktora naczelnego „Respektu” Erika Taberego oraz socjologa Pavla Pospěcha. „Opowieść nie musi być sprzeczna z faktami. Problemem polega jednak na tym, że łatwiej jest dzielić się emocjami niż wyjaśniać i szukać rozwiązania” – podkreślał Tabery. Pospěch zwracał uwagę, że historie można opowiadać różnie, nie tylko tak jak Babiš, Zeman czy Klaus – a na przykład jak były słowacki prezydent Kiska, z naciskiem na to, co dobre i z czego kraj może być dumny.
Mowa była też o tym, dlaczego tak łatwo wierzymy w kłamstwa i manipulacje. Dlaczego? Zwykle ze strachu. W momencie kryzysu (jak kryzys uchodźczy, pandemia czy wojna) stajemy się wobec kłamstw bardzo bezbronni – lgniemy do alfa samców, którzy obiecują, że nas obronią. Na straży prawdy stać powinny instytucje; czescy politycy mają jednak często poczucie, że skoro wygrali wybory, instytucje nie są już im potrzebne, a społeczeństwo, nieufne względem wszystkiego co państwowe, nauczyło się traktować je jako coś, co je tłamsi. Według Pospěcha podstawowym certyfikatem prawdy powinny być państwowe media, które jednak zdaniem dyskutujących są w Czechach w niezbyt dobrym stanie (i ze smutkiem pomyślałam wówczas o będących w stanie dużo gorszym państwowych mediach polskich).
Debata z udziałem Erika Taberego i Pavla Pospěcha |
Było także o nieufności czeskiego społeczeństwa do wszelkich inicjatyw zbiorowych (i ucieczce w prywatę, o której obszernie pisze Pospěch w swojej książce). „W Czechach do działalności publicznej podchodzi się z rezerwą. Być dobrym obywatelem znaczy chodzić do pracy. Masz sąsiada, który nie pracuje? Coś jest z nim nie tak. Nie chodzi na wybory? E tam, i co z tego, był weekend, musiał jechać na chalupę” – komentował ironicznie socjolog.
Goście rozkładali też ręce w kwestii tego, jak rozmawiać o kryzysie klimatycznym. Czeskie społeczeństwo przyjmuje względem niego postawę mrtvého brouka – politycy nie ruszają tematu z obawy o wyniki wyborów, a media wolą relacjonować ich kłótnie, zamiast inicjować ważne dyskusje. Jeśli już mówi się o zmianach klimatycznych, to jako o czymś odległym, nie będącym częścią naszego życia, do tego w sposób skomplikowany i niezrozumiały; nic więc dziwnego, że rzeczowe komentarze przegrywają z tym, co wrzeszczy publicznie Klaus, kreując się na nowego dysydenta. Obaj dyskutujący zgadzali się jednak, że podstawową zasadą jest nie straszyć (co zresztą dotyczy i innych tematów, jak choćby wojna czy covid).
Na pytanie o to, czy wszystkie te dość smutne zjawiska mogą być spowodowane u Czechów postkomunistycznymi zaszłościami, Tabery odpowiedział, że wierzy w to – ale głównie po to, „by jakoś tu żyć i wytrzymywać”.
Ziemia jałowa, romski świat i rozstrojona gitara
Barwnym zakończeniem festiwalu było spotkanie z cyklu Paseka Petra Hrušky, na które gospodarz zaprosił romskiego pisarza Patrika Bangę, autora głośnej powieści Skutečná cesta ven [Prawdziwa droga na zewnątrz] nagrodzonej Magnesią Literą, oraz tłumacza i edytora Petra Onufra. Przedstawiając swoich gości, Hruška poinformował, że Banga kibicuje Viktorii Žižkov, Onufer – Sparcie, a on sam Slavii, co wzbudza pewne napięcia; na szczęście wszyscy troje są zgodni w tym, że nie kibicują ostrawskiemu Baníkowi. 😉
Paseka Petra Hrušky z udziałem Patrika Bangi i Petra Onufra |
Banga opowiadał o swojej książce z nadzieją, że otworzy ona drogę do literackiego świata innym romskim autorom – jak bowiem przekonuje, „mądry Rom” to żaden wyjątek. Przyznaje, że wykształcenie nie jest jeszcze u Romów standardem, ale wierzy, że za trzydzieści lat będzie już zupełnie inaczej. Zapytany o to, co było przy pisaniu najtrudniejsze, odparł, że przypominanie sobie, jak to było – bo jako czterdziestolatek musiał wrócić wspomnieniami do swoich czasów nastoletnich; później zaś walczyć musiał o swoją książkę z redaktorką, która chropowaty, miejscami wulgarny i oddający charakter miejsca i czasów tekst próbowała za wszelką cenę wygładzić.
Petr Onufer opowiadał zaś przede wszystkim o nowym przekładzie Ziemi jałowej T.S. Eliota, będącym jego dziełem – po tym, gdy jako redaktor serii w wydawnictwie Argo próbował na to namówić kilku uznanych tłumaczy i wszyscy odmówili, postanowił zmierzyć się z tym zadaniem sam. Na pytanie o to, co było najtrudniejsze, odparł, że samo podjęcie decyzji, że to zrobi, bo doskonale zdawał sobie sprawę, z jak ważnym tekstem się mierzy.
Urozmaiceniem spotkania było czytanie – Banga przeczytał tekst Jana Horvátha w języku romskim, zamieszczony w antologii Všude samá krása [Wszędzie samo piękno], a następnie w sali rozbrzmiało nagranie, w którym fragment Ziemi jałowej w oryginale czytał sam autor T.S. Eliot – oraz występy muzyczne obu gości (z wykorzystaniem niemiłosiernie ponoć rozstrojonej – nie umiem ocenić, mnie się podobało 😉 – „hospodskiej” gitary). Na koniec zaś na pytanie, co w ostatnim czasie poprawiło im humor, Banga oznajmił radośnie, że został właśnie dziadkiem.
Choć więc na tegorocznej Inverzi nie brakowało trudnych tematów, były i momenty budzące uśmiech. Cieszy fakt, że tak wiele uwagi na festiwalu poświęcono kobiecemu doświadczeniu oraz pozycji kobiet w czeskim społeczeństwie (nawet jeśli wciąż wydaje się to trochę głosem wołającego na pustyni). Nie jest dobrze, nie mamy za wielu powodów do zadowolenia – powtarzali goście. Ale dodawali nieśmiało, że będzie lepiej. Oby.
Obawiam się - i piszę to wyłącznie w oparciu o stereotyp, że gdyby w Czechach "wybuchł" strajk kobiet na wzór irlandzkiego, czy nawet naszego (z 2020 r.), to wielu Czechów pewnie by go nie dostrzegło, bo i tak siedzieliby w knajpie i pili piwo.
OdpowiedzUsuńA wizyty Gierarda Depardijewicza w Brnie nawet nie skomentuję. Aktorem był dobrym, ale jako osoba prywatna zawsze wydawał i wydaje mi się obślizgłym i obmierzłym typem pokroju samca rozpłodowego typu alfa, który nie potrafi się pogodzić ze zmianą czasów.
Dziękuję za relację. :)
A ja dziękuję za komentarz! :) Co do strajku no to tak, ale knajpy też czasem zamykają, i trzeba sobie wtedy jakoś radzić. ;) Co do pana Gepardieu – chyba nic dodać, nic ująć... Pozdrawiam Pana serdecznie!
Usuń