Lubię pogranicza, wielokulturowość, przenikanie się tradycji.
Mój pierwszy książkowy przekład opowiadał o Rusinach, którzy zamieszkali na ziemiach opuszczonych przez czeskich Niemców. Trzeci – ten, nad którym pracuję obecnie – to powieść ukraińskiego autora piszącego po czesku. I choć w obu przypadkach to książka znalazła mnie, a nie odwrót, jestem za to bardzo wdzięczna. Dlatego też mocno zaintrygował mnie program drugiej edycji festiwalu Literatura Nieobca.
Olga Czernikow otwiera drugą edycję festiwalu Literatura Nieobca. |
Odbyła się ona w zeszłym tygodniu we Wrocławiu, a w rolach głównych wystąpiły czeska literatura niemieckojęzyczna oraz tworzona w języku jidysz. „Chcieliśmy zakwestionować pojęcie literatury narodowej. Pokazać, że literatury bliskie geograficznie, a dalekie językowo mogą tworzyć pewną całość” – mówiła pomysłodawczyni wydarzenia, bohemistka i tłumaczka Olga Czernikow. I muszę powiedzieć, że z mojej perspektywy ta misja powiodła się w 100%.
Mój wyjazd na festiwal Literatura Nieobca 2024 był możliwy dzięki Waszemu wsparciu na Patronite – ta relacja powstała więc także dzięki Wam. Dziękuję, że mnie wspieracie.
Czesko-niemieckie wychodzenie z cienia
„Język czeski jest moim językiem ojczystym, ale niemiecki nie jest już językiem obcym” – mówi Jaroslav Rudiš, pisarz czesko-niemiecki, jeden z autorów, którym poświęcony był piątkowy wykład o czeskiej literaturze tworzonej w języku niemieckim. Wykład wygłosiła Małgosia Gralińska – autorka m.in. przekładów niemieckojęzycznych dzieł Rudiša oraz wydanego właśnie po polsku Café Slavia Oty Filipa.
Historia czeskiej literatury niemieckojęzycznej jest oczywiście długa, pojawiły się więc nazwiska pisarzy tworzących na początku XX wieku i związanych z kulturowym tyglem, jakim była wówczas Praga: Karla Krausa (to ten, na cześć którego nazwany został jeden z głównych bohaterów Ostatniej podróży Winterberga!), Franza Kafki, Maxa Broda, Franza Werfla, Egona Erwina Kischa, a także Lenki Reinerovej, określanej jako ostatnia praska pisarka niemieckojęzyczna. Pytana o to, jakiej jest narodowości, odpowiadała ponoć: „Jestem z Pragi”. Jej z kolei Jaroslav Rudiš oddał hołd, obdarzając jej imieniem dawną ukochaną Winterberga.
Wśród autorów bardziej współczesnych pojawili się m.in. wspomniany już Rudiš oraz Ota Filip. Relacja tego drugiego z językiem niemieckim była niezwykle skomplikowana (o czym pewnie wiedzą ci z Was, którzy mają za sobą lekturę Siódmego życiorysu) – wychowany w Śląskiej Ostrawie w latach 30. XX wieku pisarz był synem kolaboranta, jako dziecko zmuszonym do nauki niemieckiego. Niechęć do tego języka przełamywał stopniowo, za pośrednictwem literatury, by w końcu, już po emigracji do Niemiec, związać z nim swoje życie i zacząć tworzyć także po niemiecku.
W wykładzie wspomniana została również Libuše Moníková – autorka, której nazwisko, jak sobie przypomniałam, Andrzej S. Jagodziński przywoływał w trakcie jednej z debat na Literackim Sopocie już w roku 2015. Do tej pory nie doczekała się ona po polsku żadnej publikacji książkowej. Na szczęście jednak czeska literatura niemieckojęzyczna powoli wychodzi u nas z cienia, możemy więc liczyć, że autorzy dotychczas w Polsce nieznani, ze względu na swoją „pograniczność” nieobecni zarówno w sylabusach studiów bohemistycznych, jak i germanistycznych, doczekają się szerszej prezentacji. Cały wykład Małgosi obejrzeć można na YouTube.
Zaniedbane dziedzictwo pisarek jidysz
Niezwykle ciekawym festiwalowym dopełnieniem był też wykład prof. Joanny Degler o praskich pisarkach tworzących w języku jidysz. Ponieważ, w odróżnieniu od herbajskiego, w społeczności żydowskiej był to język pozbawony prestiżu i znany wszystkim, stał się otwarty dla działalności kobiet. Równocześnie pisanie stało się dla nich jedyną szansą na miejsce w przestrzeni publicznej – mimo potrójnej marginalizacji (mniejszość narodowa, kobieta, osoba tworząca w jidysz) poszerzały one w ten sposób własną przestrzeń i czyniły swój głos słyszalnym.
Jedną z bohaterek wykładu była żyjąca w XVI i XVII wieku Rebeka (Rywka) Tiktiner – wędrowna kaznodziejka, pod względem wykształcenia dorównująca rabinom, w swoim dziele Karmicielka Rebeka wynosząca kobietę na piedestał na przekór patriarchalnej religii i kulturze. W jej tekstach pojawia się obraz kobiety aktywnej, zarabiającej pieniądze i kupującej ziemię, oraz silnie zaakcentowane wątki cielesności. Wszystko to sprawia, że nie była ona jedną z „pracowitych prządek banalnej rzeczywistości”, jak w jej czasach określano twórczość piszących kobiet.
Dużo później, w okresie rozkwitu literatury masowej, gdy twórczość w języku jidysz stała się narzędziem prestiżu, kobiety zostały zepchnięte na margines pola. Zaczęły je odzyskiwać dopiero po roku 1880, a do szczególnego rozkwitu kobiecej poezji jidysz doszło zwłaszcza po I wojnie światowej. Jak jednak podkreśliła prof. Degler, oparte na kobietach dziedzictwo literatury jidysz jest dziś niestety w obrębie literatury czeskiej zaniedbywane. Za jej część zdecydowanie częściej uznaje się teksty pisane po niemiecku, łacinie, s-c-s czy nawet hebrajsku. Cały wykład jest również do obejrzenia na YouTube.
Wiedza i atmosfera
Na spotkanie wieńczące tegoroczną edycję Literatury Nieobcej przyszłam więc z głową pełną nowej wiedzy i refleksji. Trzy tłumaczki-gościnie i jedna tłumaczka-moderatorka – Małgosia Gralińska, Agata Wróbel i Olga Czernikow oraz prowadząca rozmowę Miłka Jankowska – nawiązywały również do tematyki całego festiwalu, mówiły o polskim obrazie literatury czeskiej i niedostrzeganiu jej wielowymiarowości, ale także o możliwościach, jakie daje pisarzom tworzenie w języku, który nie jest ich ojczystym.
Wiedza i wartość merytoryczna to jedno, wyjechałam jednak z Wrocławia naładowana pozytywną energią festiwalu. Kameralna inicjatywa, tworzona z radością przez grupkę pasjonatów, w dodatku pasjonatów, z których łączą mnie ciepłe koleżeńskie więzi – ależ było mi tam dobrze! Obserwujcie Literaturę Nieobcą, bo naprawdę warto. Ciekawe, czego można będzie dowiedzieć się za rok?
Komentarze
Prześlij komentarz