Doskonały Rudolf Hrušínský jako odtwórca tytułowej roli w Palaczu zwłok (1969) w reżyserii Juraja Herza. |
Nigdy nie byłem w piekarni mechanicznej. Ale te paleniska u nas zawsze mi przypominają piece do pieczenia naszego chleba powszedniego...
Tak mówi pan Karl Kopfrkingl, tytułowy palacz zwłok. Człowiek, któremu piece krematoryjne przypominają te do wypiekania chleba, a nazizm pomylił mu się z ideologią zbawienia.
Bo czy może być złym system, który kultywuje czystość? Przecież o to tylko panu Kopfrkinglowi zawsze chodziło, według tej zasady urządził swoje życie – tak przejrzyste i schludne jak „rozkład jazdy śmierci”, czyli wisząca u niego w salonie rozpiska godzin, o których kolejne trumny lądują w piecach. Małżonka – piękna, dzieci – mądre i grzeczne, mieszkanie – pełne obrazów i słodkich dźwięków muzyki klasycznej. I nagle, ups, jakiś pyłek na tej gładkiej, nieskazitelnej powierzchni – pochodzenie żony. Czarne włosy. Ryba przygotowana na obcy sposób, na słodko. Pyłek, którego wcześniej jakoś nie zauważył...
Natura pana Kopfrkingla nie znosi kompromisów. Jest jak zaprogramowany robot – ma być tak, jak sobie urządził. Dlatego nikogo nie dopuszcza do głosu, dlatego żonę nazywa nie prawdziwym, lecz wymyślonym przez siebie imieniem i dlatego bez mrugnięcia okiem unicestwia wszystko, co nie wpisuje się w jego normę. Często nadaje temu pozory miłości i troski, twierdzi wręcz, że to naturalne i ludzkie działanie. „Przedwczesna śmierć jest wielkim dobrem tylko wtedy, gdy oszczędzi człowiekowi wielkiej udręki”. A komu najbardziej należy się wielkie dobro, jeśli nie tym, których kochamy...
Żeby było straszniej, czas w tej powieści zatacza koła. Są motywy, które stale wracają, jest histeryczna kobieta z piórami i jej mąż, jest różanolica dziewczyna w czarnej sukni, jest starsza kobieta w okularach i z piwem i grubas w czerwonej muszce i sztywnym kołnierzyku. Milczący świadkowie przerażającej przemiany, cisi obserwatorzy tragedii na drugim planie, straszni w swej groteskowości zwiastuni szaleństwa.
Włosy stają dęba, chłodny dreszcz przeszywa całe ciało od tych poczynań nazistowskiego fanatyka, ale dla większości z nas Palacz zwłok jest niczym więcej niż książką jedną z wielu, ot, taki sobie horror, lekturka dla tych, co się lubią bać. Odkładamy i wracamy do naszych codziennych spraw, a stuknięty Kopfrkingl zostaje gdzieś daleko.
A tak naprawdę wcale nie jest daleko. Może jest gdzieś za ścianą albo siedzi właśnie obok. Jak pisze Fuks w Wariacji na najniższej strunie, człowiek ma w sobie wiele różnych strun, których w różnych okresach życia z różną częstotliwością dotyka. Wolno mu grać na wszystkich, oprócz tej jednej, najniższej. Ale każdy z nas ją ma. Każdy jeden. Sęk w tym, żeby nie ulec świerzbieniu dłoni i jej nie trącić.
To proste w warunkach, w jakich większość z nas dziś żyje. Ale co, jeśli kiedyś nasz świat wywróci się do góry nogami? Jak pisałam przy okazji Drogi McCarthy'ego – śmieszna wręcz jest myśl, że te wszystkie poczciwe staruszki, troskliwe mamy, poczciwi ojcowie mieliby przeobrazić się kiedyś w krwiożercze bestie. Ten miły pan z kiosku naprzeciw miałby zostać kanibalem? Ta rozkoszna sąsiadka, która zawsze pyta co słychać, miałaby zjadać swoje dzieci? Poczciwiec z pierwszego piętra miałby powiesić swoją żonę? Brzmi jak absurd, ale dopóki wszyscy nie znajdziemy się w sytuacji granicznej (i nie daj Boże, żebyśmy się znaleźli!), nigdy się nie dowiemy.
Każdy ma swoją najniższą strunę. Każdy jeden.
***
L. Fuks, Palacz zwłok, wyd. Wydawnictwo Literackie, Kraków 1979.
Fot. Studio Barrandov / bontonfilm.cz
Bo czy może być złym system, który kultywuje czystość? Przecież o to tylko panu Kopfrkinglowi zawsze chodziło, według tej zasady urządził swoje życie – tak przejrzyste i schludne jak „rozkład jazdy śmierci”, czyli wisząca u niego w salonie rozpiska godzin, o których kolejne trumny lądują w piecach. Małżonka – piękna, dzieci – mądre i grzeczne, mieszkanie – pełne obrazów i słodkich dźwięków muzyki klasycznej. I nagle, ups, jakiś pyłek na tej gładkiej, nieskazitelnej powierzchni – pochodzenie żony. Czarne włosy. Ryba przygotowana na obcy sposób, na słodko. Pyłek, którego wcześniej jakoś nie zauważył...
Natura pana Kopfrkingla nie znosi kompromisów. Jest jak zaprogramowany robot – ma być tak, jak sobie urządził. Dlatego nikogo nie dopuszcza do głosu, dlatego żonę nazywa nie prawdziwym, lecz wymyślonym przez siebie imieniem i dlatego bez mrugnięcia okiem unicestwia wszystko, co nie wpisuje się w jego normę. Często nadaje temu pozory miłości i troski, twierdzi wręcz, że to naturalne i ludzkie działanie. „Przedwczesna śmierć jest wielkim dobrem tylko wtedy, gdy oszczędzi człowiekowi wielkiej udręki”. A komu najbardziej należy się wielkie dobro, jeśli nie tym, których kochamy...
Żeby było straszniej, czas w tej powieści zatacza koła. Są motywy, które stale wracają, jest histeryczna kobieta z piórami i jej mąż, jest różanolica dziewczyna w czarnej sukni, jest starsza kobieta w okularach i z piwem i grubas w czerwonej muszce i sztywnym kołnierzyku. Milczący świadkowie przerażającej przemiany, cisi obserwatorzy tragedii na drugim planie, straszni w swej groteskowości zwiastuni szaleństwa.
Włosy stają dęba, chłodny dreszcz przeszywa całe ciało od tych poczynań nazistowskiego fanatyka, ale dla większości z nas Palacz zwłok jest niczym więcej niż książką jedną z wielu, ot, taki sobie horror, lekturka dla tych, co się lubią bać. Odkładamy i wracamy do naszych codziennych spraw, a stuknięty Kopfrkingl zostaje gdzieś daleko.
A tak naprawdę wcale nie jest daleko. Może jest gdzieś za ścianą albo siedzi właśnie obok. Jak pisze Fuks w Wariacji na najniższej strunie, człowiek ma w sobie wiele różnych strun, których w różnych okresach życia z różną częstotliwością dotyka. Wolno mu grać na wszystkich, oprócz tej jednej, najniższej. Ale każdy z nas ją ma. Każdy jeden. Sęk w tym, żeby nie ulec świerzbieniu dłoni i jej nie trącić.
To proste w warunkach, w jakich większość z nas dziś żyje. Ale co, jeśli kiedyś nasz świat wywróci się do góry nogami? Jak pisałam przy okazji Drogi McCarthy'ego – śmieszna wręcz jest myśl, że te wszystkie poczciwe staruszki, troskliwe mamy, poczciwi ojcowie mieliby przeobrazić się kiedyś w krwiożercze bestie. Ten miły pan z kiosku naprzeciw miałby zostać kanibalem? Ta rozkoszna sąsiadka, która zawsze pyta co słychać, miałaby zjadać swoje dzieci? Poczciwiec z pierwszego piętra miałby powiesić swoją żonę? Brzmi jak absurd, ale dopóki wszyscy nie znajdziemy się w sytuacji granicznej (i nie daj Boże, żebyśmy się znaleźli!), nigdy się nie dowiemy.
Każdy ma swoją najniższą strunę. Każdy jeden.
***
L. Fuks, Palacz zwłok, wyd. Wydawnictwo Literackie, Kraków 1979.
Fot. Studio Barrandov / bontonfilm.cz
Straszne i bardzo prawdziwe.
OdpowiedzUsuńNiestety!
UsuńŁaaa, brzmi jak kawał świetnej, mocnej literatury o tym mrocznym klimacie, który uwielbiam - muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńTak! Ciarki na plecach gwarantowane. Czytaj i zdaj relację, ciekawa jestem jakie na Tobie zrobi wrażenie :)
Usuńo nieee, nie mogę się z Tobą zgodzić, że "Palacz zwłok" to taki sobie horror, lekturka, dla tych , co lubią się bać, po której możemy spokojnie wrócić do codziennych czynności. Mnie ta książka wbiła w fotel i choć dawno temu ja czytałam, nadal mocno na mnie działa. to dla mnie historia o ludzkiej degradacji, mocna historia.
OdpowiedzUsuńI dobrze! Tak właśnie powinno się ją czytać. Bo fanatycy, niestety, są wśród nas.
UsuńJak znajdę w bibliotece to przeczytam. Zaintrygowałaś mnie :)
OdpowiedzUsuńbanita
Bardzo się cieszę! W końcu o to chodziło :)
UsuńPolecałaś mi tę książkę już tyle razy, że postanowiłem kupić ją podczas przyszłotygodniowych książkowych zakupów ;)
OdpowiedzUsuńCudownie! Czekam na relację :) Mam tylko nadzieję, że się spodoba, żeby mój autorytet nie uległ zachwianiu :D
UsuńJuż zamówiłem. W przyszłym tygodniu do mnie przyjedzie :)
UsuńA to byłoby chyba coś dla Ciebie :)
http://ksiazkojady.blogspot.com/2014/12/naznaczone-od-korzeni-portrety.html?spref=fb
Czekam i drżę, czy Ci się spodoba! A „Boginie...” czytałam i nawet o nich pisałam: http://literackie-skarby.blogspot.com/2014/11/pekniete-szkieko-oslepione-oko-boginie.html Taki smakowity czeski kąsek nie mógł mi umknąć :)
Usuń