W swym
powieściowym debiucie Bukowski opisuje kilkanaście lat doświadczeń z pracy na poczcie, a jego przygody w tej szacownej
instytucji przypominają do złudzenia utyskiwania dzisiejszych
niewolników korporacji.
Dwunastogodzinny dzień pracy o głodzie, monotonia powtarzanych czynności, tysiące informacji wbijanych na pamięć do głowy, absurdalne normy regulujące czas wykonywania każdej operacji i przełożeni-sadyści – oto przyjemności, jakich doświadczają śmiałkowie porywający się na pracę w urzędzie pocztowym.
Albo miękli, albo tyli, potwornie, zwłaszcza na tyłkach i brzuchach. Powodem był siedzący tryb pracy, te same ruchy i te same rozmowy. I tam właśnie tkwiłem, z zawrotami głowy, bólem w ramionach, karku, klatce piersiowej, całym ciele. Spałem cały dzień, wypoczywając przed pracą. W weekendy musiałem pić, żeby o niej zapomnieć (s. 211).
Ale to tylko jedna strona medalu, w dodatku strona, którą prezentuje nam gagatek w niczym nie przypominający wzorowego pracownika. Trudno traktować poważnie jego wstrząsającą wizję pracy w amerykańskiej poczcie, czytając zaraz potem, jak to popiół z cygara spadł mu na sortowane właśnie listy i cały jego wózek poszedł z dymem (swoją drogą opis tej sceny jest absolutnie doskonały, od początkowego „Hej, palą ci się listy!” poprzez jakże elokwentną reakcję „O kurwa!” aż po „Musiałem ratować pocztę Stanów Zjednoczonych, niezamówione przesyłki reklamowe czwartej klasy!”). Chinaski nie jest typem gotowym poprowadzić udręczony urzędniczy lud na barykady, a o Listonoszu nie sposób pisać jak o poważnej krytyce systemu; to po prostu ironiczna opowieść osadzona w takich a nie innych realiach.
Już w tej pierwszej powieści Bukowskiego ujawnia się jego niepowtarzalna bezpretensjonalność, to „on po prostu stuka na maszynie”, to „Może napiszę powieść – pomyślałem. A potem to zrobiłem”. Nie sili się na cokolwiek, nie udziwnia, nie dramatyzuje, ale ma przecież talent, bo pisze płynnie, lekko i dowcipnie, i czyta się go po prostu świetnie. Nawet kiedy funduje czytelnikowi wątpliwą przyjemność zagłębienia się w szczegóły jego fizjologii:
Potem poszedłem do łazienki i zwymiotowałem. Skończywszy, przytknąłem twarz do lustra. Na całej powierzchni skóry sterczały długie czarne włosy. Nagle musiałem usiąść i się wysrać. Zrobiłem porządną, piekącą kupę (s. 229).
Lubię to jego trzeźwe i beznamiętne spojrzenie na świat, to lapidarne „Fay była w ciąży” i narodziny jego córki wciśnięte gdzieś między ósmego a dziewiątego drinka. Są tu jednak i momenty, kiedy się z tej narracji wyłamuje, wtrącając okruszynę swojej smutnej poezji, bo to w końcu przede wszystkim cholernie smutny facet. (Nie potrafię się pozbyć wizji jego osoby z jednego z moich snów – tak, to już ten poziom obsesji, spotykam się z nim w snach! – wizji starego człowieka, który płacze).
Jest tu więc historia poczciwego listonosza G.G., który niczym wierny, stary koń został w końcu zamęczony przez urząd pocztowy, i historia zapitej na śmierć kochanki Chinaskiego, na której pogrzebie stawiły się tylko trzy osoby. I chociaż wydawałoby się, że dla Chinaskiego/Bukowskiego każdy człowiek jest złem koniecznym, to we fragmentach tych ukazuje zaskakująco współczującą twarz – twarz człowieka, który dosięgnął dna i dlatego wszystko rozumie. Dzięki tym prześwitom powstaje niepowtarzalna słodko-gorzka mieszanka – pierwszorzędny humor, ironia, groteska obok przejmującej nędzy życia (poczytajcie o innym, który tak świetnie potrafił te dwa żywioły łączyć – o Erskinie Caldwellu).
W tle przewijają się oczywiście kobiety. Nienasycone, okrutne, kapryśne, czasem nieznośne, ale to nie on je zostawia, one same przychodzą i odchodzą, jak koty. Zostaje sam, ze szklanką whisky w dłoni w ciepłą kalifornijską noc.
***
Ch. Bukowski, Listonosz, przeł. Marek Fedyszak, wyd. Noir Sur Blanc, Warszawa 2015.
Za przygody Henry'ego Chinaskiego w amerykańskiej poczcie dziękuję pani Joannie i Oficynie Literackiej Noir Sur Blanc.
Inne książki Bukowskiego na Literackich skarbach:
Ach! Ten Bukowski! Moim zdaniem momentami jeszcze lepiej brzmi w oryginale:
OdpowiedzUsuń"I reached down with my mouth, got one of her tits, then switched to the other.
“Rape! Rape! I’m being raped!”
She was right."
Bezczelna szczerość, ot, co.
Taki jego urok :)
Usuń"Listonosz" to pierwsza książka Bukowskiego, którą przeczytałem i z tego względu darzę ją ogromnym sentymentem. Oprócz tego, jakby to ujął Chinaski, cholernie mi się ta powieść podoba :) Narracja okrojona do niezbędnego minimum, bezkompromisowy przekaz i te gorzkie refleksje poświęcone ludzkiej egzystencji.
OdpowiedzUsuńMój ulubiony cytat z tej powieści pochodzi z rozmowy Chinaskiego z jedną ze staruszek, która narzeka na nieobecność etatowego listonosza:
– Spóźnił się pan dzisiaj.
– Tak psze pani.
– A gdzie się podział etatowy doręczyciel?
– Umiera na raka.
– Umiera na raka? Harold umiera na raka?
Tak, te rozmowy były przednie. Słodkie inwektywy „Ależ z ciebie matoł!”, utyskiwania, że nic tylko rachunki... Mnie się podobały też te jego wymiany zdań z przełożonymi na poczcie, świetną ma Bukowski rękę do dialogów. Zresztą nie tylko do dialogów :)
UsuńAleż ty to świetnie opisałaś! Bukowski, my się jeszcze bliżej nie znamy, ale właśnie okazało się, że nie mogę dłużej zwlekać!
OdpowiedzUsuńNie zwlekaj i nie sugeruj się tym, co o nim mówią/piszą. I nie chodzi mi tu tylko o płomienne głosy „na nie” (których oczywiście nie brak, bo Bukowskiego się albo kocha, albo nienawidzi), ale też o te płytkie opinie, że takie fajne, bo lekko się czyta i dupcenie i chlanie... Zdecydowanie więcej u niego głębi! „Listonosz” będzie dobry na początek, ewentualnie świetna „Szmira”. Mam nadzieję, że zrodzi się między Wami dłuższa znajomość :)
UsuńOdniosłam podobne wrażenie ;)
UsuńLolanta, jakie? :)
UsuńJak Ekruda :) że nie mogę dłużej zwlekać :D
UsuńAch, jak ja lubię być nosicielką literackich wirusów! :) Nie zwlekaj, spróbuj sama!
UsuńMam już "Women" :) Postaram się wcisnąć niedługo w kolejkę czytelniczą :) Jak mi się spodoba, to zamówię "Listonosza" :)
UsuńKupiłam sobie ostatnio "Listonosza" i aż się uśmiechnęłam, że akurat teraz się u Ciebie pojawił. U mnie różnie bywało z Bukowskim, ale zaczęłam zerkać na te nowe wydania i pomyślałam: "czemu nie, mogę znowu spróbować" ;) A Ty piszesz tak, że się jeszcze bardziej chce!
OdpowiedzUsuńSzczęśliwy zbieg okoliczności :) Ja idę za ciosem, niedługo biorę się za „Faktotum”, mam też „Kłopoty to męska specjalność” i bardzo chciałabym przeczytać „Z szynką raz!”, którego wznowienie ma wyjść w maju. Wciągnął mnie ten Bukowski, przyznaję :) A Ty co wcześniej czytałaś?
UsuńNie mam pojęcia :) Czytałam coś Bukowskiego na studiach i pamiętam, że mi się podobało, a potem próbowałam jeszcze raz, chyba , że z "Kobietami".
UsuńMnie „Kobiety” wydały się jak do tej pory najsłabsze, więc jeśli już je masz za sobą, to jest szansa, że przy kolejnych powrotach będzie tylko lepiej :) Może weź teraz „Szmirę”?
UsuńNo widocznie wszystkie urzędy na świecie i ich pracownicy tak samo wyglądają ;) A przy okazji przypomniałaś mi, że ciągle mam do przeczytania Biografię Bukowskiego. Kwestia namierzenia właściwej półki i biorę się za enfant terrible Nowego Świata.
OdpowiedzUsuńO, a Ty mi przypomniałaś, że taka biografia jest, i że też chciałabym ją dostać w swoje ręce! Widzę jednak, że będzie problem – w księgarniach niedostępna, w bibliotece nie ma, na Allegro droga...
Usuń