Smaki i zapachy młodej ukraińskiej prozy – „Lubczyk na poddaszu” Natalki Śniadanko i „Siomga” Sofii Andruchowycz
Jednym ze spotkań w ramach tegorocznego Festiwalu Conrada ma być dyskusja o współczesnej ukraińskiej prozie. Wezmą w niej udział cztery młode pisarki – Natalka Śniadanko, Sofija Andruchowycz, Marysia Nikitiuk i Haśka Szyjan. W zapowiadającym tę debatę tekście w „Tygodniku Powszechnym” Iryna Vikyrchak pisze:
Nie jesteśmy postaciami z bajki, sielskim i agrarnym ludem nieustannie żyjącym w znoju, noszącym szarawary i kwietne wianki. Szanujemy narodową przeszłość, ale nie mamy ochoty na bezustanne rozmyślania i pielęgnowanie krzywd. Wyzwoliliśmy się i potrzebujemy książek współczesnych autorów, równie otwartych na świat jak my sami.
Czy to nie brzmi trochę jak i nasza, polska sytuacja? Tym ciekawiej będzie posłuchać, co na temat młodej ukraińskiej literatury mają do powiedzenia jej reprezentantki. A żeby dobrze się przygotować, sięgnęłam po książki dwóch z nich – tych, które były już tłumaczone na język polski – Śniadanko i Andruchowycz.
Lubczyk na poddaszu Natalki Śniadanko to oparta na bardzo ciekawym pomyśle opowieść o pewnym przeżywającym kryzys małżeństwie. Podczas wspólnej wycieczki Sarona trafia do tajemniczego hotelu. Jej mąż – jak wnioskujemy z kolejnych fragmentów – również znajduje się w podobnym miejscu, lecz innym niż Sarona. Pozostając przez kilka tygodni w całkowitym odosobnieniu i rozmawiając ze sobą tylko poprzez listy, muszą się nauczyć na nowo ze sobą być. Lakoniczne, oficjalne powiadomienia od zarządu hotelu mają im podpowiadać, czy zmierzają w dobrym kierunku.
Sceneria i klimat trochę jak z filmu Lobster Jorgosa Lantimosa. Mimo jednak tej dziwacznej i nienaturalnej sytuacji, Sarona i Saron zaczynają ze sobą szczerze „rozmawiać”, przyznawać się do swoich win, zwierzać ze swoich lęków, dzielić się wspomnieniami. Mam wrażenie, że w ich korespondencję autorka wplotła wiele własnych przemyśleń i obserwacji (o których, mam nadzieję, wkrótce napiszę u siebie więcej), dlatego całość brzmi szczerze i przekonująco. Proza Śniadanko, choć trochę szorstka, momentami zaskakująca nieadekwatnym językiem, wymagająca oswojenia, intryguje jednak metaforami, prowokuje do rozmyślań. Smakuje na tyle nietypowo, że chce się więcej.

A wszystko niczym klamra spaja motyw wąsatego podglądacza, który staje się pretekstem do zadawania ważnych pytań. Na przykład: czy żylibyśmy inaczej, wiedząc, że ktoś nas obserwuje? Zastanawiamy się nad tym, równocześnie stając po drugiej stronie barykady – wchodząc w tę intymną biografię autorki/narratorki, sami stajemy się podglądaczami.
Te dwie próbki młodej ukraińskiej prozy bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Zgodnie z tym, co pisze Vikyrchak, jest w nich świeżość i moc, ostentacyjne odejście od historyczno-politycznej rzeczywistości i skupienie się na własnym ja oraz relacjach z najbliższymi. Zarówno Śniadanko, jak i Andruchowycz czyta się świetnie, dlatego chętnie posłucham ich – i ich ukraińskich koleżanek po fachu – na Festiwalu Conrada.
A debata o współczesnej ukraińskiej literaturze, zatytułowana „To nie jest kraj dla starej prozy”, odbędzie się w czwartek, 27 października, o godz. 20 w Pałacu Czeczotki. Polecam, zapraszam, i – mam nadzieję – do zobaczenia!
***
N. Śniadanko, Lubczyk na poddaszu, tłum. Ksenia Kaniewska, wyd. Biuro Literackie, Wrocław 2014.
S. Andruchowycz, Siomga, tłum. Michał Petryk, wyd. Czarne, Wołowiec 2009.
***
N. Śniadanko, Lubczyk na poddaszu, tłum. Ksenia Kaniewska, wyd. Biuro Literackie, Wrocław 2014.
S. Andruchowycz, Siomga, tłum. Michał Petryk, wyd. Czarne, Wołowiec 2009.
Bardzo interesujące lektury, o których to autorkach nie słyszałam dotąd. Właściwie niewiele się słyszy o ukraińskich pisarzach, także każda recenzja jest na wagę złota. Poszukam obydwu książek, zwłaszcza ta pierwsza przypadła mi do gustu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa, zanim dowiedziałam się, że będą na Conradzie, kojarzyłam Śniadanko i Andruchowycz tylko z nazwiska, pozostałych dwóch pisarek wcale. Cieszę się, że festiwal zmotywował mnie, żeby sięgnąć po ich książki – to jest właśnie w tym Conradzie takie fajne, że nie tylko masz okazję zobaczyć i posłuchać tych, których znasz i lubisz, ale też poznać zupełnie nowych autorów, dokonać cennych literackich odkryć. No i fajnie, że pod wpływem mojego tekstu Ty też zainteresowałaś się ukraińską prozą :). Mam nadzieję, że równie mocno przypadnie Ci do gustu.
UsuńWybieram się Krakowa na festiwal i Targi. Ruszam już w czwartek i mam nadzieję, że dotrę na dwudziestą. A zatem: do zobaczenia!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTrzymam kciuki, żebyś zdążyła. Jeśli nie, służę relacją :). Do zobaczenia!
UsuńCzy Sofija Andruchowycz jest spokrewniona z Jurijem? ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie brzmi fabuła "Lubczyku na poddaszu" i przyznam, że chętnie bym sprawdziła styl autorki.
Tak. To jego córka :). Ale dowiedziałam się o tym dopiero niedawno, i było to dla mnie spore zaskoczenie.
UsuńSprawdź, sprawdź, zachęcam! Myślę, że może Ci się spodobać.
Mnie przekonałaś do obu lektur - "Lubczyk na poddaszu" intryguje motywem epistolarnym a "Siomga " zachęca sensualnością, którą podkreślasz w jej powieści. Włączam do mojej listy - tym bardziej, że z prozą ukraińską jakoś mi nie po drodze.
OdpowiedzUsuńTak, też mi się motyw epistolarny spodobał, i wyjątkowo zgrabnie został wykorzystany. A sensualność to chyba ogólnie mocna strona pisarstwa Sofii, bo skończyłam dziś kolejną jej książkę, „Felix Austria”, i też mocno oddziałuje na zmysły. Postaram się wkrótce coś o niej napisać, i skrobnę też kilka słów o „Kolekcji namiętności” Śniadanko. Ta druga mnie trochę zaskoczyła, bo jest mocno dowcipna i ironiczna, podczas gdy „Lubczyk” jest jednak bardzo serio. Cieszę się, że Cię zachęciłam :).
Usuń