Trzy książki na Big Book Festival

Już w najbliższy weekend w Warszawie Big Book Festival! Częścią tegorocznego programu jest seria Uwaga: Premiera!, w ramach której odbędą się spotkania z autorami sześciu wybranych przez organizatorów czerwcowych premier. Skusiłam się na trzy z nich, i przedfestiwalowo śpieszę z kilkoma słowami na ich temat.

W pakiecie również informacja o spotkaniach z autorami. Wszystkie z cyklu poprowadzą Anna Sańczuk i Maciej Ulewicz, a tegoroczny festiwal odbywa się w dawnym kompleksie szkół im. Klementyny Hofmanowej przy ul. Emilii Plater 31.

Stolp – Daniel Odija, Wojciech Stefaniec, wyd. Wydawnictwo Komiksowe

Komiks. Antyutopijny komiks o życiu w mieście Bardo gdzieś pośrodku morza – jedynym, które ocalało z wielkiego potopu. Odbudowanym po katastrofie, na pozór normalnie dziś funkcjonującym, ale jednak stopniowo się wyludniającym – bo dzieci rodzi się coraz mniej, zwierzęta i rośliny giną, a zdesperowani, których przybywa, kończą na Molo Samobójców.

Rzeczywiście przerażająca to wizja, zbudowana z motywów, które z literatury znamy, ale i nowych, świeżych. Bardo to świat, w którym króluje propaganda, w którym roi się od nadmiaru reklam, kolorów, dźwięków, bodźców („epileptyczne migotanie oka, tęczowe refleksy obietnic, mających przyćmić strach przed przyszłością”), w którym każdy chce być oryginalny, więc powstaje społeczeństwo dziwolągów. W którym sport polega na faszerowaniu się stymulantami, w którym w zakładach bukmacherskich typować można ilości śmierci i gwałtów w danym dniu, i w którym osoby dwupłciowe myślą o samozapłodnieniu, marząc o uratowaniu w ten sposób ludzkości. Świat, w którym wszyscy mówią, ale nikt nie ma nic do powiedzenia.

W świecie Stolpa nie ma czasu na refleksję, ale za to gdy czytamy o nim w scenariuszu Daniela Odiji i oglądając go na grafikach Wojciecha Stefańca refleksji przychodzi mnóstwo – bo to przecież nie jest rzeczywistość wzięta z powietrza, to wszystko powstało z wyjaskrawienia pewnych obserwacji dzisiejszego świata. Czy w takim kierunku zmierzamy? Niepokojąca rzecz!

I tylko jedno zaburzało mi trochę odbiór opowieści Odiji i Stefańca – duża ilość literówek w tekście. Szkoda, że nie przeszedł on dokładniejszej korekty. Więcej rysunków obejrzeć można na stronie wydawnictwa.

Spotkanie z Danielem Odiją i Wojciechem Stefańcem odbędzie się w sobotę o godz. 18:00 w Sali od polskiego.

Na pierwszy rzut oka – Grégoire Delacourt, wyd. Drzewo Babel

Książka, o której zrobiło się głośno po procesie, wytoczonym autorowi przez Scarlett Johansson. W skrócie: amerykańska aktorka przybywa na francuską prowincję, by spędzić sześć uroczych dni w towarzystwie Ryana Goslinga.

Tylko że to wcale nie tak. Ten chłopak o urodzie Ryana Goslinga to młody mechanik Arthur Dreyfuss, a do drzwi jego domku w mieścinie Long puka nie Scarlett Johansson, a łudząco do niej podobna Francuzka, Jeanine Foucamprez. Wyczerpana już ciężarem swojej filmowej urody, ściągającej na nią lubieżne spojrzenia i niewybredne komentarze, pożądana przez mężczyzn, znienawidzona przez kobiety, zobaczyła pewnego razu Arthura, jak reperuje rower małej dziewczynce. Pomyślała, że jeśli ktoś może ją naprawić, to tylko on. Pytanie, czy Arthur będzie w stanie zapomnieć o jej ciele i zobaczyć w nim prawdziwą Jeanine?

Delacourt serwuje czytelnikowi wiele zaskoczeń. Bo dowcipny ton pierwszych stron książki zdaje się zapowiadać zupełnie inną opowieść niż ta, którą ostatecznie dostajemy. W pewnym momencie gwałtownie wychodzimy ze świata celebrytów i ich gorących ciał, o których marzą zwykli śmiertelnicy, a wpadamy w sam środek ludzkich tragedii, utraconych dzieci, zaginionych ojców, obłąkanych matek, seksualnych traum z przeszłości. Gdzieś po drodze mamy uroczą fazę zauroczenia i rodzącej się między dwójką młodych ludzi miłości, wspólne delektowanie się kawą, marzenia o żółtej kuchni, córeczce Louise i psie.
Grégoire Delacourt. Fot. Emmanuelle Hauguel
„Szli powoli, lekko się zataczając z powodu różnicy wzrostu, a także dlatego, że na początku historii miłosnej niełatwo jest się idealnie zgrać. Trzeba nauczyć się słuchać, nie tylko swoich słów, ale również swojego ciała, jego prędkości, siły, jego słabości i milczenia, które wytrącają z równowagi; trzeba stracić odrobinę siebie, aby odnaleźć się w drugiej osobie” (s. 113).
I choć Delacourt momentami pisze z przesadną moim zdaniem emfazą, opowiedziana przez niego historia porusza, wzrusza i skłania do myślenia. Z jednej strony – każe się zastanowić, czy nie przepadliśmy już za bardzo w świecie bohaterów filmów i seriali, czy postaci z ekranu, ideały, o których skrycie marzymy, nie są dla nas ważniejsze niż ludzie wokół nas. A z drugiej piętnuje kult ciała. Pomysł na powieść, jak zdradza autor, zrodził się u niego po lekturze wyników pewnego sondażu, w których mowa była o tym, że jedna na dwie kobiety we Francji w wieku 15-25 lat przewiduje, że w przyszłości skorzysta z operacji plastycznej. Zaczął się zastanawiać, dlaczego. I postanowił coś z tym zrobić. „Chciałem napisać historię, w której fizyczna doskonałość byłaby tylko iluzją. Może wywołać pożądanie, ale w żadnym razie nie miłość” [źródło].

Spotkanie z Grégoirem Delacourtem odbędzie się w sobotę o godz. 12:00 w Audytorium Maximum.

Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci. Historia Wandy Rutkiewicz – Anna Kamińska, wyd. Wydawnictwo Literackie

To również jedna z premier zaprezentowanych w ramach wspomnianego cyklu. Ale tutaj już nie będę się rozpisywać, tylko odeślę Was do recenzji. I przypomnę – spotkanie z Anną Kamińską w niedzielę o godz. 18:00 w Sali od polskiego.

Ilustracje: 
[1] materiały prasowe Big Book Festivalu,
[2], [3] www.wydawnictwokomiksowe.pl,
[4] www.drzewobabel.pl,
[5] Gdelacourt / Wikimedia Commons,
[6] www.wydawnictwoliterackie.pl.

Komentarze

  1. O, fajnie wiedzieć, że książka o sobowtórce Scarlett już wyszła. To jedna z moich ulubionych aktorek :) niezbyt podobało mi się jej zachowanie z tymi pozwami i w ogóle, no ale to dzięki temu dowiedziałem się o tej powieści. Temat bardzo ciekawy, ze względu na próby uchwycenia fenomenu hiperrzeczywistości.

    A "Stolp" nie jest raczej dystopijny? Nie czepiam się, tylko sam zawsze mam problem z uchwyceniem tej subtelnej różnicy, więc się upewniam. Wydaje mi się, że dystopia to świat, w którym ukazuje się konsekwencje pewnych mechanizmów, z którymi mamy do czynienia w teraźniejszości, a antyutopia dopatruje się skaz w postulowanych systemach czy ustrojach pozornie idealnych. Szczegóły, ale chciałem to sam sobie jakoś uporządkować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ją właśnie też zawsze lubiłam, ale jak przeczytałam o tej aferze z pozwem, to przestałam ;). Bo albo w ogóle tej książki nie przeczytała, albo przeczytała ją bez zrozumienia. I zrobiła totalne z igły widły, przygwiazdorzyła :).

      Co do „Stolpa” to wykorzystałam określenie z opisu wydawcy, ale tak, bliska mi osoba, która też czytała ten komiks i bardziej się zna, też stwierdziła, że to bardziej dystopia niż antyutopia. Więc chyba dobrze kombinujesz :).

      Usuń

Prześlij komentarz