Pasja, której oddajemy się w wolnym czasie i która umila nam nasze szare życie, to z reguły nic złego. Co jednak, jeśli pochłonie ona CAŁE nasze życie? Jeśli stanie się dla nas ważniejsza niż nasi bliscy, środki do życia, potrzeby fizjologiczne? W swojej bolesnej powieści Anna Bolavá przedstawia właśnie taki przypadek – kobiety, która „oddała się swojej pasji” całkowicie, aż do obłędu.
W ciemność nie wciąga w swój mroczny świat od razu. Zaczyna się od lekkiego znudzenia i myśli: więc tylko o to chodzi? O zbieranie ziół (jak zresztą zwodzi autorka w jednym z wywiadów)? O to, kiedy najlepiej zrywać krwawnik, kiedy dziurawiec, a kiedy kwiat lipy, jaki jest ich wskaźnik usychalności i jak się z nimi obchodzić?
Na szczęście nie (z całym szacunkiem dla miłośników ziół!). Zioła są ważną – najważniejszą! – częścią życia głównej bohaterki, dla czytelnika jednak ważna jest przede wszystkim ona. I to, co dzieje się gdzieś pomiędzy sesjami zbierania i suszenia – te przebłyski dawnego życia Anny Bartákovej, które wciąż do niej powraca, choć uporczywie spycha je poza pole widzenia, zrzuca gdzieś do piwnicy umysłu (bo przecież nie wrzuca na strych; strych to miejsce zaszczytne, zarezerwowane dla roślinnych skarbów).
Mroczny krwawnik pospolity... |
Lektura W ciemność pokazuje, że pseudonim Bolavej naprawdę nie wziął się znikąd. To książka przesycona bólem, zarówno psychicznym, jak i fizycznym – opisy rany na ręce Anny czy sierpa wbitego w nogę ciężko czytać bez wzdrygnięcia.
... i mroczny dziurawiec zwyczajny.
Polskie nazwy tych roślin brzmią w kontekście tej historii bardzo znamiennie! |
„Przecież zioła to ja. Gdybym powiedziała coś innego, to tak, jakbym zmieniła imię i udawała kogoś, kim nie jestem. Jakbym machnęła ręką i kazała drogowcom skosić resztę jasnoty, jakby to nie miało znaczenia. A ma, wielkie. Każda roślina jest ważna, każda musi być moja. Żadnej nie zostawię. To wojna, która nie ma końca. Wieczny kołowrót pąków i kwiatów, aż można się rozchorować” (s. 49).
Petr A. Bílek porównał postać wykreowaną przez Bolavą do głównego bohatera Zbyt głośnej samotności Hrabala. Również to porównanie niespecjalnie mnie przekonuje, bo choć rzeczywiście i Haňťa i Anna Bartáková mają własny świat, niedostępny dla innych (u Haňti są to odratowane książki, u Anny – zioła) oraz swoją małą misję walki z otoczeniem, bohaterka Anny Bolavej jest zdecydowanie bardziej antypatyczna. (Oczytany Facet dodaje, że zapewne wbrew intencjom autorki – też mam takie wrażenie). Bliżej jej może trochę do Viktorki z Babuni Němcovej, do której to postaci też bywa porównywana, ale również nie do końca – bo Viktorka jest jednak ofiarą. Anna pogrąża się w swoim szaleństwie z własnej woli, jej alienacja to jej wybór i jej droga, i dlatego czytelnik czuje do niej raczej niechęć.
I może też dlatego najbardziej wstrząsające w powieści Bolavej są te maleńkie momenty, kiedy Anna budzi współczucie. Kiedy gdzieś ledwie zasygnalizowane, niemal między wierszami, wychodzą na jaw jej „ludzkie” uczucia. Samotność, tęsknota za babcią-zielarką, niemożność pokochania męża ze względu na jego słabość, pragnienie oparcia się na kimś silniejszym. Jej wrażliwe, miękkie, podatne na zranienia wnętrze, które obudowała w obronie przed otoczeniem swoją twardą skorupą, zbroją wrogości do innych – i sama zasuszyła się w ten sposób dla świata.
***
A. Bolavá, W ciemność, przeł. Agata Wróbel, wyd. Książkowe Klimaty, Wrocław 2017.
Ilustracje:
[1] zdjęcie własne
[2] fotoblend / pixabay.com
[3] AKupstova / pixabay.com
[4] okładka książki ze strony wydawnictwa / ksiazkoweklimaty.pl
Inne recenzje powieści Bolavej przeczytacie na:
A ja muszę przyznać - choć czuję się w tym bardzo osamotniona :) - że we mnie Anna nie wzbudziła niechęci. Współczucia zresztą też nie. I chyba zadziałała tu pierwszoosobowa narracja, bo po prostu weszłam w jej skórę i z dość dużą łatwością pojmowałam jej decyzje. Choć nie dziwię się, że bohaterka może zniechęcać a nawet irytować, gdyż jej zachowanie jest wręcz irracjonalne. Potęguje to nastrój grozy i szaleństwa, ale rzeczywiście oddala od czytelnika samą Annę jako człowieka. Bo w pewnym momencie ona już człowieka nie przypomina. Raczej "karykaturalnego kościotrupa", jak to określiłaś.
OdpowiedzUsuńMnie, prawdę mówiąc, irytowała bardzo :). Żadnym sposobem nie potrafiłam się z nią utożsamić i jej zrozumieć. Nawet na początku, kiedy jeszcze nie jest tym karykaturalnym kościotrupem, ale już ostentacyjnie odsuwa się od świata. Tylko w tych momentach słabości wydawała mi się odrobinę bliższa, ludzka. Sam koniec to faktycznie przemiana w jakąś postać nie przypominającą już człowieka, czego zwieńczeniem jest zresztą zakończenie. Ogólnie uważam, że to świetna postać, już choćby dlatego, że o jej zachowaniu można dyskutować, jej tajemnice zgłębiać :).
UsuńO właśnie muszę koniecznie zamówić książki z tego wydawnictwa, od dawna mnie kuszą, ale ciągle coś innego wypada.
OdpowiedzUsuńZamów, warto! Jeśli potrzebujesz pomocy w wyborze, służę :).
UsuńPrzeczytałam przed chwilą kilka recenzji "W ciemność" i nie mogę się nadziwić, jak inaczej od wszystkich odebrałam tę historię... Opublikowałam dziś swój wpis na blogu i - ponieważ to bardzo nietypowa powieść - byłam strasznie ciekawa, co też inni o niej napisali. Tak jak Olga powyżej, ja też dzięki narracji pierwszoosobowej weszłam w skórę bohaterki, ale myślę, że kluczowy jest tu inny czynnik. Obsesja. Też mam swoją. Taką, która jest darem i jednocześnie ciężarem. Kurcze, rozumiem to po prostu. "W ciemność" to mój nowy "Ptasiek". Książka do nienawidzenia i kochania. Na pewno nie skończy się na jednorazowej lekturze.
OdpowiedzUsuńJa mam sporo empatii, której mnie zresztą literatura właśnie nauczyła, i z reguły nie sprawia mi problemu wejście w skórę bohaterów, ale tej postaci, przyznaję, nie potrafiłam jednak zrozumieć :). Wydała mi się wręcz odrzucająca. I właśnie ze względu na to poprzestanę chyba jednak na jednej lekturze, nie mam ochoty wracać do głowy Anny Bartákovej ;). A z tej dwójki, o której pisze Bílek, zdecydowanie bliżej mi do Haňti :D. „Ptaśka”, przyznaję, jeszcze nie czytałam.
UsuńŁadne zdjęcia.
OdpowiedzUsuń