Szwejk lekiem na całe zło. Z Ireną Douskovą o „tańczącym niedźwiedziu” Jaroslavie Hašku i jego dziele [wywiad]


„Humor jest jak kij, na którym można się oprzeć, ale w razie potrzeby i rąbnąć kogoś w głowę” – mówi Irena Dousková, czeska pisarka znana u nas z książek Dumny Bądźżeś i Oniegin był Ruskiem. Jesienią po polsku ukazała się jej biograficzna opowieść o Jaroslavie Hašku – Taniec niedźwiedzia.

Ten materiał mógł powstać dzięki Waszemu wsparciu na Patronite. Dziękuję!
Taniec niedźwiedzia to opowieść o ostatnich miesiącach życia Haška, które pisarz spędził już poza Pragą, w miejscowości Lipnice nad Sázavou. W opowieści Douskovej wciąż jeszcze nie opuszcza go nastrój do żartów, ale też towarzyszy mu żal do świata, który go odrzucił, a nocą prześladują go złe sny. Historia przeplatana jest wycinkami z prasy czasów współczesnych Haškowi oraz fikcyjnymi listami (m.in. od ojca Franza Kafki), rzucającymi nowe światło na różne powieściowe postaci.

Ważnym elementem powieści jest lokalny koloryt oraz cała plejada postaci drugoplanowych – kierownik szkoły, piszący do szacownych profesorów płomienne epistoły z prośbą o wsparcie Haška, miejscowy Żyd Vítězslav Bondy, któremu udało się spłatać psikusa samemu twórcy Szwejka, rezolutny, skłonny do obrazoburczych żartów i rozmiłowany w lekturach chłopak Antek, umilający swoimi wizytami najtrudniejsze, ostatnie dni umierającego pisarza. Barwna czesko-niemiecko-żydowska społeczność uchwycona w chwili kruchej równowagi – krótko po jednej wielkiej wojnie, ale już w cieniu zbliżającej się kolejnej. Społeczność, która – z drobnymi wyjątkami (jak miejscowy ksiądz, brzydzący się wszystkim co ludzkie i cielesne) – lubi Haška. Akceptuje go takim, jaki jest i traktuje jak swój miejscowy skarb. W odróżnieniu od reszty świata.
– Na przykład mojego psa wszyscy nie znoszą, bo jest brzydki i tak dalej… A mnie wydaje się piękny. Ale tylko mnie. Nikomu innemu. – I tak samo jest z prawdą. Prawda to prawda, to wie każdy. Ale istnieje też prawda wewnętrzna, i ona jest dużo ważniejsza (s. 79).
Hašek Douskovej to prześmiewca, ale wbrew powszechnej opinii niepozbawiony sumienia. To też wrażliwiec dokarmiający bezpańskie zwierzęta. Nieszczęśnik miotający się między fizycznym bólem a koszmarami, jakie przynosi nawet krótka drzemka. Ten, który bezlitośnie mówi o sobie „gnój” i widzi samego siebie jako wyliniałego kundla szczającego na wszystkie świętości.

Książka Douskovej zaś to barwna mozaika – bywa autentycznie zabawna, bywa przejmująco smutna, ale ma i momenty, które jeżą włosy na głowie (scena w lesie w miejscu, gdzie Jakub Jan Ryba podciął sobie żyły; wiatr krążący wokół domu jak głodna wilczyca; topienie rosyjskich narzeczonych przez czeskich legionistów). Po lekturze zostaje z człowiekiem na długo. Wielką radość sprawiło mi więc, że moje zaproszenie do rozmowy przyjęła jej autorka.

O osobistej fascynacji Haškiem, wpływie Przygód dobrego wojaka Szwejka na czeskie społeczeństwo oraz o tym, w jaki sposób ten powieściowy cykl aktualny jest i dziś, rozmawiam z autorką Tańca niedźwiedzia – Ireną Douskovą.


Skąd pomysł, by poświęcić powieść właśnie Haškowi?

Jaroslav Hašek jako jeden z niewielu czeskich pisarzy zdobył popularność na całym świecie (choć co prawda dopiero po śmierci; za życia nie doczekał się zbyt wielkiego uznania). Mimo to w czeskich kręgach literackich, i w ogóle intelektualnych, on i jego dzieło do dziś budzą kontrowersje. Szwejk ma zastępy oddanych wielbicieli, wielu z nich cytuje z pamięci długie pasaże powieści, ale również – zdeklarowanych przeciwników. Tym drugim przeszkadza niezbyt bohaterski sposób, w jaki bohater stawiał opór wojennej machinie, a niektórzy z nich wprost winią go za te cechy czeskiego charakteru narodowego, z których nie są zadowoleni. Może się wydawać, że gdyby nie Szwejk i jego problematyczny autor, byliśmy dziś w zupełnie innym miejscu. Już to wszystko sprawia, że temat jest ciekawy.

Dlaczego Szwejk wywarł na Czechów tak wielki wpływ?

Rzeczywiście to powieść, która w Czechach przekroczyła granice literatury i jej zwyczajowego oddziaływania. Nie da się przejść obok niego obojętnie, do dziś zmusza nas do zajęcia stanowiska. Stał się czymś powszechnym. Nieważne, czy postrzega się go pozytywnie czy negatywnie – jest częścią zbiorowej świadomości.

Prawdopodobnie nie tylko dlatego, że jego lektura to świetna zabawa, ale i dlatego, że wielu zwyczajnych ludzi było w stanie się z nim utożsamić. Sytuację małego człowieka złapanego w mechanizmy wielkiej historii znali z własnego doświadczenia. Wieść normalne, przyzwoite życie – w Europie Środkowej to było zawsze trudne, a bliska przyszłość miała przynieść rzeczy jeszcze gorsze. Bez humoru i szczypty zdrowego cynizmu ciężko było to wszystko znieść.
A może społeczeństwo czeskie jest jakieś takie wieprzowe? A niemieckie? A austriackie? Żarcie, chlanie, żarcie, chlanie… (…) Czy sumienie nie znajduje się jednak w żołądku? Przynajmniej tu, w Europie Środkowej (s. 61).
W czym fascynujący jest sam twórca Szwejka? Dlaczego postanowiła pani opisać akurat ostatnie miesiące jego życia?

Często prezentuje się Haška jako wesołego piwosza, znanego dowcipnisia i opijusa, któremu ot tak, prawdopodobnie przypadkiem, udało się napisać interesującą książkę. Zawsze wydawało mi się to sporym uproszczeniem. Tak, był wesołkiem i piwoszem, ale też kimś dużo więcej. Utalentowanym, inteligentnym, prawdopodobnie również wrażliwym człowiekiem, złożoną postacią, outsiderem, którego życie było pełne przygód i dość nietypowe jak na literata. Jako autor był niedoceniany, co sprawiało mu przykrość, choć starał się tego po sobie nie pokazywać. Prawdopodobnie był nie do zniesienia, komplikował życie zarówno swojemu otoczeniu, jak i – może najbardziej – sam sobie.

Coraz bardziej mnie kusiło, by zaproponować inne na niego spojrzenie. Dlatego też wybrałam te kilka ostatnich miesięcy jego życia. Okres, gdy w Lipnicy próbował zacząć wszystko od nowa, ustatkował się, nawet po raz pierwszy w życiu kupił niewielki domek, pisał Szwejka, ale zdrowotnie nie było już z nim za dobrze, a jego stan szybko się pogarszał.

To wystarczyło, by podjąć decyzję o napisaniu Tańca niedźwiedzia?

Były też inne powody. Bardziej osobiste, mniej racjonalne. Po książki Haška sięgnęłam już w dzieciństwie, w wieku ośmiu czy dziewięciu lat, właściwie przez przypadek. Zaczęłam od jednego ze zbiorów opowiadań. Autorem okładki i ilustracji był, podobnie jak w przypadku Szwejka, Josef Lada, który zilustrował też wiele bajek. Na okładce widniały różne zwierzątka, wyglądało to zabawnie, pomyślałam więc, że to książka dla dzieci. Po pewnym czasie zrozumiałam swoją pomyłkę, ale spodobało mi się, więc sięgnęłam po kolejne tytuły.

Wszystkie te teksty były rzeczywiście zabawne, ale gdzieś pod powierzchnią czaił się smutek. Przeglądałam wtedy fotografie Haška, on też wyglądał komicznie, ale na żadnym ze zdjęć się nie śmiał ani nawet nie uśmiechał. Był dla mnie zagadką, nie mogłam przestać o nim myśleć. Jedną z tych fotografii wycięłam, oprawiłam w ramkę i powiesiłam nad biurkiem, choć sama nie wiedziałam, dlaczego to robię. Od tego czasu jego portret towarzyszy mi zawsze, jeździ ze mną z miejsca na miejsce, z mieszkania do mieszkania. Może tak długo nie dawał mi spokoju, żebym wreszcie napisała tę książkę…

Co ważne, nie chciałam stworzyć jego biografii. Hašek to główny, ale nie jedyny bohater powieści. Interesowało mnie też wiejskie, czy raczej małomiasteczkowe, typowo czeskie środowisko w momencie pewnego przełomu. I choć ta książka nie jest jakoś specjalnie wesoła, jednym z głównych bohaterów był dla mnie też sam humor.

Jak wyglądał proces pisania i co było najtrudniejsze?

Najtrudniejszy był chyba początek – pierwsza faza, nim ostatecznie przekonałam się, że zmierzam w dobrym kierunku. Coś podobnego czuję przy każdej książce, ale tym razem długo przygotowywałam się do samego pisania, gromadziłam materiały i zbierałam się na odwagę, by w ogóle zacząć.

Haška – a może raczej jego Szwejka – znają wszyscy. I wszyscy mają na jego temat własne zdanie, jest jak polityka albo piłka nożna. Miałam świadomość, że jeśli ta książka im się nie spodoba, dadzą mi popalić. Nie mogłam się jednak powstrzymać, to była moja idée fixe. Minęło już sporo czasu, ale z tego co pamiętam, kiedy wreszcie usiadłam i zabrałam się do pracy, pisałam niczym opętana.

Nie tylko w dzisiejszych czasach każdy ma zdanie na temat Haška. W Tańcu niedźwiedzia pisze pani też o tym, jaką niechęcią pałali do niego współcześni mu literaci. Skąd brała się ta niechęć?

Oczywiście nie wszyscy, także wśród literatów miał licznych przyjaciół i dobrych znajomych – jak choćby Matěja Kuděja, Josefa Ladę, Emila Artura Longena, autorów z kręgu kabaretu Czerwona Siódemka [Červená sedma] i wielu innych…

U krytyków jednak nie cieszył się uznaniem. Jego wczesne teksty ich nie interesowały, a Szwejkiem pogardzali – uważali go za kpinę; cyniczną, wulgarną, nie na ich poziomie. Język Haška nie odpowiadał normom tamtych czasów, używał czeszczyzny mówionej, jego bohaterowie byli co prawda z ludu, co samo w sobie nie było problemem, ale – nie w ten „właściwy”, lekko sentymentalny i idealizowany sposób. Często widziano go po prostu jako podejrzane indywiduum. Jego widzenie świata było nieprzyjemnie realistyczne, nie istniały dla niego żadne świętości.
Gdzie wzory dla naszej młodzieży? Gdzie język piękny, podniosły i nowy? (…) Czyż humor, w odpowiedniej ilości, nie stanowi dla nas ciepłego pocałunku dawnych bogów słońca? Dotyku ich życiodajnych promieni? Co ten brud ma wspólnego z naszym ludem? Nawet prosty człowiek ma swoją dumę (s. 53).
Nawet ci najsłynniejsi, jak F.X. Šalda czy Arne Novák, nie rozpoznali w Szwejku wielkiej literatury. Chlubnym wyjątkiem był Max Brod, praski pisarz piszący po niemiecku, literat i organizator życia kulturalnego, znana osobistość – dziś wspominana najczęściej w kontekście przyjaźni z Franzem Kafką. Pochlebna recenzja Broda za pośrednictwem krajów niemieckojęzycznych otworzyła Szwejkowi bramę do świata.

Czy problemem dla środowiska literackiego było tylko to, co pisał Hašek, czy również on sam?

Osoba autora na pewno też miała znaczenie. Jego poglądy polityczne, flirtowanie z anarchizmem, a później z bolszewizmem, wyprawa do Rosji i wstąpienie do Armii Czerwonej, ale też nieuporządkowane życie osobiste… Był po prostu widziany jako człowiek niepoważny.

Mogło chodzić i o pewną zawiść. Hašek nie należał w swoich czasach do cenionych pisarzy, ale cieszył się uznaniem czytelników. Coś takiego i dziś często traktuje się jak grzech. Nadal żywy jest pogląd, zgodnie z którym dobrą literaturę poznać można po tym, że nikt jej nie czyta. Nie wiem jak w Polsce, ale w Czechach zazdrość i wzajemna nieżyczliwość są czymś w rodzaju narodowego sportu. Pod tym względem za wiele się nie zmieniło.
Czesi się zbytnio nie lubią. W sensie sami siebie. Zresztą nawzajem też nie (s. 31).
W jaki sposób twórczość Haška może być aktualna i dziś? W dobie internetu, globalizacji, pandemii, wojny w Ukrainie?

Myślę, że w tym kontekście mogę przywołać swoje wcześniejsze słowa – o tym, jak Szwejk pomagał ludziom oswoić rzeczywistość. Ostatnie lata nas nie oszczędzają, najpierw pandemia, teraz wojna, podzielone społeczeństwo, ceny idą w górę… Niepewność znów narasta. Przybywa niepokojących pytań i chwilami wydaje się, że istnieją jedynie złe odpowiedzi. Coraz trudniej się odnaleźć, nie tracić nadziei i radości życia. Nie chciałabym przeceniać możliwości sztuki, ale wciąż wierzę, że wspaniałe książki, a Przygody dobrego wojaka Szwejka są jedną z nich, mogą nam w tym chociaż trochę pomóc. Humor jest jak kij, na którym można się oprzeć, ale w razie potrzeby i rąbnąć kogoś w głowę.

Nawiasem mówiąc, w Czechach za chwilę odbędą się wybory prezydenckie [wywiad przeprowadzony został pod koniec stycznia – przyp. A.M.]. Andrej Babiš, jeden z dwóch faworyzowanych kandydatów, nie wiedział, co napisał Hašek, nie znał Szwejka. Myślę, że nie zwiastuje to dla niego nic dobrego…

I przypuszczenie to okazało się słuszne, bo 28 stycznia Andrej Babiš rzeczywiście przegrał wybory prezydenckie w Czechach. 😉


Taniec niedźwiedzia ukazał się w 2022 roku w przekładzie Mirosława Śmigielskiego nakładem wydawnictwa Stara Szkoła.

***
Rozmowa ukazuje się w ramach roku haškowskiego na Literackich Skarbach Świata Całego. Serdecznie zapraszam do udziału w akcji Czytam Haška w 2023 – wspólnego czytania dzieł Jaroslava Haška i jemu poświęconych!


***
Cytaty: I. Dousková, Taniec niedźwiedzia, przeł. M. Śmigielski, wyd. Stara Szkoła, Wołów 2022.

Komentarze

  1. Bardzo lubię czytać o osobistych fascynacjach pisarza/pisarki, o tym, co aż tak go/ją opętało, że zapominał(a) o bożym świecie. Literackie śledztwa bywają niezwykle ciekawe. Tym bardziej, jeśli podmiotem tej fascynacji jest człowiek, który wymaga odkrywania na nowo, człowiek - legenda, synonim czeskości. Ostatnio kilka takich książek (biograficznych) wpadło mi w ręce i sprawiło satysfakcję. "Taniec niedźwiedzia" już czeka na mojej półce i mam przekonanie, że mi się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię tę ideę odkrywania jakiegoś znanego pisarza na nowo, pokazywania go w innym świetle. A Dousková uderzyła dokładnie w te nuty, które i mnie gdzieś pobrzmiewały już od jakiegoś czasu, gdy czytałam o Hašku – zwłaszcza po lekturze poświęconego mu eseju Chalupeckiego w „Czeskich ekspresjonistach”. Mam nadzieję, że i do Ciebie „Taniec niedźwiedzia” przemówi. :)

      Usuń

Prześlij komentarz