Notatki z literatury słowackiej (3)
– „Dydaktyczna kronika rodu Hohenzollernów”, Ján Lenčo

Zamek Hohenzollernów na wzgórzu Zollerberg.
Tytułowy utwór w zbiorku Dydaktyczna kronika rodu Hohenzollernów to zakulisowe opowieści z życia historycznych władców. Z przymrużeniem oka, ale i surowym marszczeniem brwi Lenčo opisuje różne większe lub mniejsze machlojki szacownych królów i cesarzy z rodu Hohenzollernów, ich wpadki, zgubne namiętności, obsesyjne pragnienie kontrolowania rzeczywistości.

Brzmi znajomo? Mnie od razu przychodzi na myśl choćby doskonała Księga apokryfów Čapka. Fakt jednak, że Lenčo żył i tworzył w czasach komunistycznego reżimu sprawia, że jego wersja historii nabiera nowego wymiaru.

Po pierwsze – pojawiają się ciekawe aluzje do panującego ustroju. Niby subtelne, ale raczej nietrudno się domyślić, że „idealna dyktatura”, nad którą rozmyśla na wygnaniu ostatni z Hohenzollernów, Wilhelm III – system, w którym dominuje cenzura, rozbudowana sieć policji i ścisła kontrola nad wszystkimi poczynaniami obywateli – to groteskowy obraz państwa komunistycznego. To jakby kulminacja wszystkich poprzednich opowieści, wszystkich irracjonalnych pomysłów niezrównoważonych władców, wszystkich ściętych za „obrazę majestatu” poetów, wszystkich zmyślonych na potrzeby króla teorii naukowych, wszystkich zignorowanych i podeptanych testamentów, umów, porozumień. Wilhelmowi nie udało się zrealizować jego fantastycznej wizji – ale innym, o zgrozo, tak.

Po drugie – zmuszony do życia w tak okrutnym ustroju Lenčo jest, co naturalne, bardziej krytyczny w stosunku do wszelkiej władzy. Na próżno szukać u niego čapkowskiej wyrozumiałości, ciepłego spojrzenia na przywary i niedoskonałości; zamiast tego bezlitośnie ironizuje, szydzi i nie pozostawia złudzeń, jak szkodliwa może być megalomania i lekkomyślność. Zaprezentowani władcy są nieudolni, próżni, w większości przypadków śmieszni, ale również groźni, bo nie można czuć się bezpiecznie tam, gdzie głupota i brak rozsądku dochodzą do władzy.
Tak więc usunęliśmy ze świata poetę. Teraz należy pomyśleć, jak usunąć ze świata także tę jego nieszczęsną piosenkę. To będzie nieco trudniejsze. Ach, jaka szkoda, wielka szkoda, że słowa nie posiadają głów!

Lippold przyznał się także do tego, cośmy chcieli. Cóż z tego, że na mękach. Męki pozostaą w cieniu historii, na światło dzienne wydostanie się tylko jego zeznanie, a tego nikt nie poda w wątpliwość, nikt bowiem nie będzie przypuszczał, co pozostało w cieniu.

Rzeczywiście, będzie tu inne życie. W miejsce srogości i strachu przyjdzie wielkie rozluźnienie. Policzę się ze wszystkimi, którzy służyli staremu. Każdy, kto będzie myślał podobnie jak ja, będzie mógł głośno mówić.

Trzeba, aby nauka w sposób naukowy udowadniała to, co nam odpowiada. Należy zarządzić, aby za właściwą naukę uważano tylko tę, która dochodzi do wniosków będących w pełnej zgodzie z naszymi interesami. Wszystko inne należy uważać za czysty i szkodliwy dla naszego społeczeństwa subiektywizm.

Trzeba, aby wasze dzieła, Panowie, przekonywały, zapalały i pobudzały naród do świętej walki, którą w jego imieniu i jego krwią rozpoczęliśmy niedawno. W duchu słyszę już wasze zarzuty: będzie to oznaczać uniformizację naszej twórczości. Wcale nie, Mości Panowie! Możecie tworzyć, co chcecie i jak chcecie, dopóki wasze dzieła będą wyrażać moje interesy.
Jedną z ulubionych figur Lenča jest tyran, który pojawia się nie tylko w Dydaktycznej kronice pod postacią władców z rodu Hohenzollernów, ale również w dalszej części zbiorku zbudowanej z bardzo krótkich opowiadań-przypowieści. Dla mnie jednak ta część okazała się rozczarowująca, zwłaszcza po tym mocnym, obiecującym wstępie. Ciężki biblijny styl krótkich utworów Lenča i archaizujący język w większych ilościach męczą, opowiadania są bardzo  enigmatyczne, brakuje tu lekkości, dowcipu i zwięzłości Kroniki.

Tytułowy utwór mogę więc z czystym sumieniem polecić. Następujące zaś w dalszej części krótkie opowiadania sugeruję sobie dawkować. Podejrzewam, że służy im niespieszna lektura i długie przerwy na refleksję. Trafiają się wśród nich i perełki, z miejsca zaskakujące konceptem, odkrywczą obserwacją, wyrafinowaną ironią, większość z nich jednak nie jest tak oczywista i wymaga nieco więcej wysiłku i uwagi.

***
Cytaty: J. Lenčo, Dydaktyczna kronika rodu Hohenzollernów i inne utwory, przeł. Zofia Bik, Maryla Papierz, wyd. Wydawnictwo Literackie, Kraków 1985.

***
Pozostałe w cyklu Notatki z literatury słowackiej:
   Nylonowy księżyc, Jaroslava Blažková
   Wiklinowe fotele, Dominik Tatarka

Fotografia: eXage / Foter.com / CC BY

Komentarze