Kiedy na początku układałam sobie w głowie to podsumowanie, to miał być raczej gorzki tekst. W wydźwięku podobny do zeszłorocznego, choć z myślą zupełnie inną.
Już w pierwszych dniach nowego roku zwaliło się jednak na mnie tyle złych emocji, że pomyślałam: tak być nie może. Po co jeszcze dokładać od siebie? Czas przestać być kupką nieszczęść. Postaram się więc podsumować rok pogodnie. Zbijając argumenty mojej wewnętrznej marudy. Skupiając się na tym, co było dobre i tym, co mogę zmienić na lepsze.
Jaki był więc ten rok?
Mało czytałam. 22 książki – to mniej niż kiedykolwiek, odkąd prowadzę listy. Trzy powody, dla których tak było, to jednak sprawy szczęśliwie zamknięte, sądzę więc, że w tym roku będzie lepiej.
Czwarty powód jest radosny – byłam nieco bardziej zajęta, bo zaczęłam publikować w prasie. I choć drażni mnie świadomość, że przez lata samo moje pisanie nikomu nie wystarczało – musiał się pojawić ktoś, kto powie innym „hej, ona naprawdę potrafi!” – grunt, że marzenie się spełniło.
To był dobry rok. Wystąpiłam jako gość w panelu o Czechach, moderowałam trzy wydarzenia, przełożyłam pierwszą książkę i zostałam zaproszona na seminarium polskich i czeskich tłumaczy w Broumovie. Zaczęłam pisać teksty na stronę festiwalu Kino na Granicy. Wzięłam udział w projekcie Cyfrowe Archiwum Romana Ingardena i tłumaczyłam listy Jana Patočki do Ingardena. Dzięki pochwałom z trzech różnych źródeł przekonałam się, że potrafię redagować wywiady. Wkroczyłam na zupełnie nowe obszary działania i okazało się, że na niektórych z nich radzę sobie całkiem dobrze.
A co z blogiem?
Słabe tempo czytania oczywiście przełożyło się na spadek aktywności blogowej. Ale wciąż tu byłam. Jako Skarby objęłam patronatem sześć nowych tytułów, starałam się też regularnie publikować na Facebooku, by przynajmniej w ten sposób utrzymać kontakt z Wami, czytelnikami.
Potrzebuję tego miejsca. Mało co daje mi tyle radości i spokoju, co ono. Nie ukrywam jednak, że szukam nowego sposobu na zaistnienie Skarbów. Czuję, że w obecnej formie nie przeżyją. Potrzebuję zmian. Wciąż jednak myślę, jak to zrobić, by pójść do przodu, a zarazem pozostać blogiem, który znacie i lubicie.
Podsumowanie czytelnicze
Przydługi wstęp za mną, przejdę więc do rzeczy – książki minionego roku. Na początek trochę statystyk, jeśli chodzi o odwiedzone przeze mnie literacko kraje:
Literatura czeska – 14
Literatura polska – 2
Literatura amerykańska – 1
Literatura japońska – 1
Literatura maurytyjska – 1
Literatura bułgarska – 1
Literatura włoska – 1
Literatura szwedzka – 1
Jak widać, przewaga Czechów jest w tym roku miażdżąca. 14 książek czeskich oraz dwie polskie, ale też o Czechach. Jeśli już wyprawiałam się gdzie indziej, niż do kraju naszych południowych sąsiadów, to w dosyć nieoczywiste miejsca – Mauritius, Japonia, Bułgaria… To jednak głównie zasługa wydawców, którzy wyszukują literackie perełki z różnych stron świata i podsuwają mi je, zwykle wywołując spory zachwyt. Dziękuję za to!
Najlepsze książki roku
Ponieważ lista książek przeczytanych była w tym roku krótka, również w gronie najlepszych tym razem tylko trzy pozycje.
Oddałam swoje serce podstarzałym facetom o hrabalowskiej wrażliwości. To chyba niedobrze, ale najwyraźniej gdzieś w głębi mnie siedzi smutny mężczyzna z papierosem w dłoni, wypalony, zmęczony miłością i zrezygnowany. W książkach tych panów czuję się jak w domu.
Z tej trójki zrecenzowałam na Skarbach na razie tylko Nuselski punk. Ale o pozostałych również napiszę więcej. Zwłaszcza, że Czeski raj już niedługo wychodzi po polsku.
Co w nowym roku?
Pewnie już słyszeliście, że na majowych Warszawskich Targach Książki gościem honorowym będą w tym roku Czechy. To także z tego powodu od kilku miesięcy na polskim rynku wydawniczym trwa zalew czeskich nowości.
Oczywiście chciałabym się w to wydarzenie możliwie jak najbardziej zaangażować – nie tylko uczestnicząc w targach, ale również przygotowując trochę wywiadów i innych materiałów. A biorąc pod uwagę, że maj to również festiwal Kino na Granicy oraz targi Svět knihy w Pradze, na których z kolei gościem honorowym jest Polska, pierwsza połowa roku będzie na pewno dość pracowita. Potem – zobaczymy. Kto wie, gdzie wszyscy będziemy za pół roku?
Życzę Wam jednak, by 2020 przyniósł Wam tylko dobre niespodzianki.
Zdjęcie główne: fotografierende / pixabay.com
Zdjęcie główne: fotografierende / pixabay.com
Heh to zadziwiające jak mocno marudni faceci potrafią uwieść swoim pisaniem😉
OdpowiedzUsuńTeż życzę Ci by Nowy Rok przyniósł tylko miłe niespodzianki😄
To prawda! Typ w życiu niby mało fascynujący, ale w literaturze potrafi jednak uwieść :). Dziękuję Ci bardzo! :)
UsuńPowodzenia, mam nadzieję, że Twoje pisanie i tłumaczenia się rozwiną :) Czy miejsce publikacji jest tajemnicą?
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Publikacji prasowych? Nie, żadna tajemnica, piszę recenzje do „Nowych Książek” i od czasu do czasu zdarzy mi się coś w „Gazecie Wyborczej” albo „Przeglądzie”. Byłam też współautorką trzech tekstów dla polskiego „Vogue'a”, ale z tych już tylko jeden był związany z Czechami :)
UsuńPięknie, gratulacje. Zdecydowanie powinnaś się tym bardziej chwalić, w końcu jest czym.
UsuńGdzieniegdzie o tym piszę, tylko, wiesz, ja z tych, co nawet jak już się chwalą, to z lekkim takim zawstydzeniem ;). Ale bardzo Ci dziękuję!
UsuńA szkoda, szczególnie że są tacy, co po jednym artykule w GW tytułują się dziennikarzami Wyborczej i zbierają lajki na fejsie :( Tym bardziej trzeba się chwalić.
UsuńTo fakt, słyszałam ostatnio trochę podobnych historii świadczących, że ludzie raczej skromnością nie grzeszą :).
UsuńNo właśnie. Odrobina autoreklamy nie zaszkodzi :)
UsuńWezmę to sobie do serca :)
UsuńDołączam do opinii Piotra.;) Jest się czym chwalić, więc proszę o trochę autoreklamy. Może chociaż jakieś linki/udostępnienia w postach na FB?
UsuńBardzo mnie cieszy, że Czesi będą gościem honorowym Targów, może to mnie skusi do odwiedzenia tej imprezy.;)
Aniu, wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Dzięki, Aniu! Na pewno udostępniałam na Facebooku wywiad z Černym i z Denemarkovą, przewodnik po ciekawych miejscach w Pradze dla „Vogue'a” i recenzję nowej książki Topola w NK. Teksty bez związku z książkami i/lub Czechami na skarbowym fb wydały mi się już zbyt nachalną autoreklamą ;). Ale nawet jeśli już coś udostępniałam, mogło być tak, że przyznawałam się do autorstwa trochę półgębkiem. Muszę widać popracować nad prezentacją swoich działań ;).
UsuńPrzyjedź na Targi! U mnie podobnie, gdyby nie ci Czesi, nie dałabym się skusić, ale tak – nie ma innej opcji :).
Dziękuję za życzenia i Tobie też, spełnienia marzeń i dużo uśmiechu w 2020! :)
Nie wiadomo, gdzie będziemy za pół roku, ale ważne, aby to było dobre miejsce i dobry czas. Powodzenia i mam nadzieję, że do szybkiego zobaczenia :)
OdpowiedzUsuńPięknie powiedziane :). Dziękuję i też liczę, że widzimy się niedługo!
UsuńGratuluję nowych ścieżek, chętnie poczytam cię także pozablogowo! I wszystkiego dobrego na nowy rok.
OdpowiedzUsuńDziękuję! To bardzo miłe :) Tobie również, Aniu, wszystkiego dobrego!
UsuńAniu to musiał być bardzo intensywny rok dla Ciebie i przecież liczy się, że robisz to, co lubisz. Gratuluję nawiązanej nowej współpracy z czasopismami i czekam na kolejne publikacje :) Jest się czym chwalić!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście – jeśli sił i czasu nie starcza na robienie tego co się lubi, coś jest nie tak :). Dziękuję Ci bardzo! Uściski :).
UsuńNaiu, gratuluję, że ktoś Cię docenił, wspaniała wiadomość!!! Na urodziny dostałam książkę "Hrabal. Słodka apokalipsa"i widzę u Ciebie na blogu, że Ci się w sumie podobała, choć masz duże wymagania, jeśli chodzi o postać samego Hrabala. Nie wiem co strzeliło do głowy kupującemu, myślałam, że powszechnie wiadomo, że nie lubię czeskich książek i filmów (i naprawdę jestem pod wrażeniem, że mi to niezmiennie wybaczasz;)...
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Tak, „Słodka apokalipsa” jest świetna, i myślę, że możesz spróbować mimo niechęci do czeskiej literatury –po prostu jako ciekawą historię życia. A wybaczać nie ma czego, nie możemy przecież wszyscy lubić tego samego, bo byłoby nudno :).
Usuń