Nabokoviada po raz szósty: „Przemiana”, Franz Kafka

Zacznę od wstydliwego wyznania – nigdy nie potrafiłam dostrzec geniuszu w pisarstwie Kafki. Owszem, budziło ono u mnie zawsze pewien dreszcz niepokoju, doceniałam opresyjność stworzonego przez niego świata, ale dopiero po przyswojeniu sterty opracowań, wstępów, posłowi i artykułów jakoś dochodziłam do tego, dlaczego wielkim pisarzem był. Olśnień i zachwytów nigdy nie było.

I dlatego, choć Przemiana to dla mnie zdecydowanie coś więcej niż „entomologiczna fantazja”, obawiam się, że nie zasłużyłabym w oczach Nabokova na przynależność do „elitarnego grona dobrych, wspaniałych czytelników”. Od pierwszych niemal zdań pieje on bowiem z zachwytu nad Kafką. Najpierw – porównując jego pięcio- lub sześciowymiarowe opowiadanie z Doktorem Jekyllem i panem Hydem, który ma „tylko dwa wymiary” (biedny Stevenson!), a następnie nadając słynnemu Prażaninowi miano „największego niemieckiego pisarza naszych czasów” i degradując przy okazji bezlitośnie Manna i Rilkego do rangi „karłów albo gipsowych świętych”.

Okładka niemieckiego wydania
z roku 1916.
Z tą samą werwą Nabokov przechodzi do pojawiających się w przeszłości, bezsensownych jego zdaniem interpretacji Przemiany. Krótko rozprawia się z sugestią Maxa Broda, że pisarstwo Kafki należy rozpatrywać w kategoriach świętości („choć można się upierać, że każdy artysta jest kimś w rodzaju świętego (ja sam zdecydowanie się tak czuję), nie sądzę, żeby można było wpisywać w geniusz Kafki jakiekolwiek implikacje religijne” [1]), a następnie wyśmiewa pomysły entuzjastów psychoanalizy, którzy porównują robaka z opowiadania do samego Kafki, niedocenianego przez własnego ojca („Jako zainteresowany insektami, a nie insynuacjami, odrzucam ten nonsens” [2]).

„Jako zainteresowany insektami” poświęca też w swojej własnej analizie bardzo dużo miejsca owadziej charakterystyce Gregora – karaluch, nie karaluch, ze skrzydłami czy bez, pojawiają się oczywiście nawet rysunki… Karolina Wigura [3] krytykuje go za tak dosłowną interpretację przemiany, zwracając uwagę na ludzką „głowę”, „usta” i „oczy” robaka i ze szczególnym wyrzutem pisząc o uwadze Nabokova o skrzydłach. Trochę jednak przesadza, bo wykładowca doskonale zdawał sobie sprawę z tych „ludzkich” elementów (w swoich notatkach pisał o oczach Gregora, które zamykają się, mimo że owady nie mają powiek), a skrzydła, o których pisze, są przecież metaforą, w dodatku bardzo ładną.

Mniejsza jednak o nóżki i skrzydełka, przejdźmy do najważniejszego – relacji Gregora z rodziną. Według Nabokova młody Samsa jest geniuszem otoczonym przez przeciętniaków, zaś jego bliscy to robaki w skórze ludzi, „mieszczuchy”, „kretyni”, którzy zasługują na potępienie.

Myślałam o tym długo, zastanawiając się nad słowami Johna Updike’a ze wstępu do wykładów. Twierdzi on, właśnie na przykładzie analizy Przemiany, że interpretacje Nabokova bywają niepełne i naznaczone uprzedzeniami – wykładowca jest bezlitosny wobec rodziny Gregora, nie biorąc pod uwagę, że sam młody Samsa „potrzebuje i uwielbia tych być może tępych, ale także obdarzonych witalnością i prostolinijnych mieszkańców ziemskiego padołu” [4]. Uwierało mnie też określenie „geniusz”, które do podatnego na wpływy, bądź co bądź naiwnego Gregora jakoś nie pasuje. To trochę typ księcia Myszkina z Idioty, ale jednak Myszkin bardziej pozostaje świadom, większy wykazuje rozsądek i opór wobec złych wpływów otoczenia.

Franz Kafka w roku 1910,
dwa lata przed napisaniem Przemiany.
Pomyślałam jednak, pomyślałam, i uznałam, że geniusz młodego Samsy tkwi właśnie w tej naiwnej miłości do ludzi i skłonności do poświęceń, w jego „ujmującej i subtelnej ludzkiej naturze” [5]. A fakt, że kocha swoją rodzinę, wcale jej nie wybiela, przeciwnie – pogłębia ich winę, odpowiadają bowiem grubiaństwem nie na grubiaństwo, lecz na same ciepłe, szlachetne uczucia. Ja więc interpretację Nabokova kupuję. (Nie do końca za to kupuję wielką wagę, jaką według niego w opowiadaniu odgrywa cyfra trzy…).

Na koniec jedna rzecz, której nie wyczytałam u Nabokova, ale która jest dla mnie silnym argumentem za tym, że Kafka jednak wielkim pisarzem był. Uniwersalność. Wiem, eureki nie odkrywam, ale pozwolę sobie na ten oczywisty wniosek – w kontekście szerszym niż rodzinny ta historia jest dziś chyba nawet bardziej aktualna niż w czasach Kafki. Bo w jeszcze większym stopniu jesteśmy zniewoleni przez oczekiwania innych, zmanipulowani przez media, wciskani w swoje role przez szefujące nam wielkie korporacje. I też mamy problem z porozumieniem się z innymi, jakby z naszych ust, zamiast słów, wychodziły tylko owadzie piski.

***
Bibliografia:
[1] Nabokov V., Wykłady o literaturze, przeł. Zbigniew Batko, wyd. MUZA SA, Warszawa 2005, s. 331.
[2] Tamże, s. 332.
[3] Wigura K., Zrozumieć przemianę w „Przemianie” Kafki, kulturaliberalna.salon24.pl [http://kulturaliberalna.salon24.pl/164563,wigura-zrozumiec-przemiane-w-przemianie-kafki]
[4] Updike J., Wstęp [w:] Wykłady o literaturze, przeł. Zbigniew Batko, wyd. MUZA SA, Warszawa 2005, s. 29.
[5] Nabokov V., dz. cyt., s. 348.

***
Zobaczcie też, co o Przemianie i wykładzie Nabokova piszą Pyza na Pierogach Pruskich, Olga na Wielkim Buku, Piotr na Literatura sautée i Karolina na Niekoniecznie Papierowe!

Przypominam, że w ramach Nabokoviady omawiamy z Pyzą utwory analizowane przez Nabokova w jego Wykładach o literaturze. Obecnie został nam już do omówienia jedynie „straszny” Ulisses Joyce'a, a ponieważ to będzie większa przeprawa, zapraszamy na dyskusję 27 listopada!

Poprzednie moje teksty w ramach Nabokoviady:
Robert Louis Stevenson, Dziwny przypadek doktora Jekylla i pana Hyde’a
Marcel Proust, W stronę Swanna

Ilustracje:
[1] pompi / pixabay.com,
[2], [3] Wikimedia Commons,
[4] grafika autorstwa Pyzy :).  

Komentarze

  1. Myślałam o tym Gregorze - geniuszu i tak sobie myślę, że jeśli Gregor jest tym "geniuszem", to jedynie w kontekście definicji i interpretacji samego czytelnika, bo w Gregorze jako takim geniusza zabito już dawno, miażdżąc jego naiwność, pozbawiając go nawet myśli o tym, że mógłby mieć skrzydła. Ta jego "powierzchowność owada" daje znać, że jeśli był tam "geniusz", to wymieciono go niekończącym się poniżeniem.

    A twórczość Kafki zawsze mnie przeraża do głębi i przypomina o tym umieraniu w samotności.

    "Ulisses" już czeka - to będzie przygoda! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, jest chyba taką figurą wszystkich tych geniuszy uśpionych, którzy przez naciski otoczenia nie mogą się rozwinąć. Podobnie jak ciasny pokoik symbolizuje raczej mentalne ograniczenia, i to przez nie Gregor nigdy nie używa swoich skrzydeł. To faktycznie przerażające – ta wizja robaków w ludzkiej skórze manipulujących szlachetnymi umysłami, żerujących na ich przywiązaniu i skłonności do poświęceń.

      Z „Ulissesem” przechodzimy w trochę inne klimaty :). Muszę jeszcze skombinować swój egzemplarz, ale też zacznę czym prędzej, bo lekko nie będzie. Ale przygoda, tak, zdecydowanie! :)

      Usuń
    2. Ładnie napisane o tych szlachetnych umysłach - ciekawe, czy Gregor miałby szansę na bunt w ogóle, w jakichkolwiek okolicznościach. Wyzwolenie w jego warunkach (praca, dom, rodzina) wydaje mi się całkowicie niemożliwe, a wysiłek niemal nieludzki.

      Usuń
    3. Tak, też mi się wydaje, że w takich warunkach, w jakich żył, ten stopień zmanipulowania, wyprania mu mózgu (nie bez jego zgody) był już zbyt wysoki, by był w stanie jakoś z tym walczyć. Ale rzeczywiście ciekawe, jak taka jednostka by się rozwinęła w innym domu, w innej rodzinie – czy byłaby w stanie żyć bardziej dla siebie, czy raczej szukałaby nadal sposobów na uzależnienie od innych i poświęcenie się im, bo tego by potrzebowała? Bo przecież są ludzie, którzy nie potrafią żyć sami dla siebie, uwielbiają się poświęcać. Ciekawe :).

      Usuń
  2. Chciałam się do was przyłączyć w tej odsłonie Nabokoviady, ale napotkałam trudności logistyczne ;) Otóż nigdzie nie mogłam znaleźć papierowej "Przemiany", tylko ebooki. W sumie mogłam się przemęczyć, w końcu to tylko krótkie opowiadanie, ale naprawdę wolę spotkać się z Kafką w tradycyjnej formie, jak podczas lektury "Procesu" pod koniec ogólniaka. To było przeżycie :) Powiedz, można ten tekst znaleźć w jakimś zbiorze, antologii opowiadań? Czyj przekład - a może oryginał - czytałaś? Ostatnio czaiłam się w bibliotece na "Ulissesa", byłoby to moje drugie podejście, przed laty nie podźwignęłam... Może, przy dobrych wiatrach, dołączę do grande finale waszego nabokovskiego cyklu :) Byłoby wspaniale :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcamy i zapraszamy, byłoby cudownie :-)! W ogóle mam wrażenie, że im więcej osób, tym weselej, a spostrzeżenia wcale nie muszą się ze sobą pokrywać :-). Dodam też, że ja "Przemianę" znalazłam w zbiorze "Wyrok" (wydał to PIW w latach siedemdziesiątych).

      Usuń
    2. Karolina, ja na początku czytałam w internecie, później Rafał pożyczył mi papierową wersję, i to było właśnie w tym zbiorze, o którym pisze Pyza, „Wyrok” z PIW-u. Tłumaczenie Juliusza Kydryńskiego.

      A do zmierzenia się z „Ulissesem” oczywiście też bardzo zapraszam! :) Ja już jedną lekturę mam za sobą, ale też dałam radę dopiero za drugim podejściem, przy pierwszym poległam. Drugie jest chyba szczęśliwsze, dasz radę :). A wykład Nabokova do „Ulissesa” zapamiętałam jako absolutnie genialny! Jego skłonność do rozkładania książki na czynniki pierwsze w tym przypadku sprawdza się doskonale. Więc warto :).

      Usuń
    3. Super. Już wypatrzyłam na allegro to wydanie. A z "Ulissesem" bardzo się postaram. Dzięki :)

      Usuń
  3. Z tymi gipsowymi świętymi to Nabokov nieźle przysolił ;-). Ale rozumiem (i podzielam) jego zachwyt nad Kafką, zwłaszcza nad tym, jak operuje językiem. Zawsze mnie zachwycał (tak, należę do tych czytelników ;-)), ale teraz widzę to jeszcze wyraźniej.

    Bardzo się zgadzam z tym, że Nabokov jednostronnie pokazuje relację Gregora z rodziną, a sam Gregor również poniekąd się do tych toksycznych w jej ramach stosunków przyczynił. To, co robi Nabokov, jest kuszące (w Czechach trochę podobnie pisał o tym Karel Kosík, który cały wiek XX nazywał wiekiem Gerty Samsy), ale, no właśnie, jednostronne. Bo jasne, Gregor jest ludzki -- tu się zgadzam -- ale do końca można interpretować go w podanym kluczu (scena ze skrzypcami).

    A czemu nie kupujesz symboliki trójki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właściwie nie potrafię powiedzieć, jaki mam z nim problem, tak jakbym zawsze czytając go ślizgała się po powierzchni. Są autorzy, którzy od razu mi trafiają do serca i w lot łapię, na czym polega ich wielkość, a Kafki po prostu nie rozumiem. Po cichu liczę, że kiedyś do niego dorosnę, albo przeczytane książki i zdobyte doświadczenia kiedyś w końcu otworzą mi oczy, ale nie jestem pewna, czy tak to działa.

      Czyli że jednak Gregor zawinił biernością? Tym, że sam poczuł się robakiem i wszedł w jego rolę? I nawet po metamorfozie mógł myśleć tylko o budziku, który nie zadzwonił i pociągu, który uciekł? :) A rodzina wykorzystała jego skłonność do poświęceń, bo taka ludzka / robacza natura? Rany, może i coś w tym jest, ale mimo wszystko na myśl o usprawiedliwianiu tych robaków-ludzi coś się we mnie buntuje :).

      Trójki mnie nie przekonują, bo mimo wszystko mam wrażenie, że Nabokov nadinterpretuje, że część tych trójek to przypadki (np. tak, są trzy służące, ale tylko jedna z nich jest w jakiś sposób wyrazista, są trzy pokoje, ale akcja rozgrywa się tylko w dwóch), a dwa, nie do końca rozumiem cel :). Może dlatego mam taki problem z tym opowiadaniem? Skoro to według Nabokova jeden z trzech filarów jego zrozumienia?

      Usuń
    2. I jeszcze dodam, że mimo wszystko cieszę się, że to trochę inaczej widzimy, bo w takich sytuacjach rodzą się ciekawsze dyskusje i uwagi, które otwierają różne klapki w mózgu. Z tego samego powodu cieszę się, że przyłączają się do nas kolejne osoby :).

      Usuń
    3. A próbowałaś czytać jego listy? Wychodzi na to, że jak ktoś mi mówi, że Kafka do niego nie trafia, to zawsze odsyłam go do jego listów, ale co ja poradzę ;-). Listy Kafki (zwłaszcza do Mileny Jesenskiej, moim zdaniem) to świetne źródło, ale też kawał dobrej literackiej roboty, innej od jego światów przedstawionych w prozie.

      Ale nie, Gregor nie był bierny: on bardzo aktywnie się w tę sytuację uwikłał (nie bez kozery narrator podkreśla, że Samsowie mieszkali w mieszkaniu wyszukanym przez Gregora). Nie, żebym usprawiedliwiała Samsów, ale moim zdaniem wina w tym opowiadaniu rozkłada się na wszystkich, czy inaczej: nikt nie jest zupełnie niewinny.

      Bo faktycznie z tymi trójkami to dość doklejony fragment. Traktowałabym te trójki po prostu jako ładne retoryczne powtórzenie, które wykorzystuje Kafka, ale czy symbol...? Tu też mam wątpliwości (a jednak opowiadanie cenię ;-)).

      Mnie też bardzo cieszy, że Nabokoviada krąży po blogosferze :-D.

      Usuń
    4. Nie, jeszcze do listów nie dotarłam, ale tyle już o nich słyszałam dobrego, że muszę w końcu przeczytać :). Inna sprawa, że Rafał, który czyta teraz „Opowieści i przypowieści”, twierdzi, że tam jest sporo takich obrazków i obserwacji bardzo w moim stylu, więc nie wątpię, że gdzieś poza głównym nurtem twórczości Kafki mogę znaleźć coś dla siebie. Będę drążyć! Poszukam listów.

      Czyli nadgorliwość, jeśli chodzi o spełnianie zachcianek rodziny, bierność, jeśli chodzi o walkę o własną przestrzeń ;). Jestem skłonna się zgodzić, bo ten obraz Gregora bez skazy mnie jakoś też uwiera, ale w moich oczach mimo wszystko przewinienia rodziny pozostają dużo cięższe, bo świadomie i perfidnie tę jego nadgorliwość wykorzystali.

      Tak, retoryczne powtórzenie – jak najbardziej, ale symbol, no właśnie – czego?

      Ciekawa jestem, ilu śmiałków ostatecznie skusi się na „Ulissesa” :).

      Usuń

Prześlij komentarz